W znajdującej się na skraju Szawel bazie zamieszkały cztery drapieżniki z Polski. Mają one płoszyć innych ptaków, by zapewnić bezpieczeństwo lotów i robią to, według ekspertów, znacznie lepiej niż sygnalizacja dźwiękowa.
Sokolnik Michał Bień przywiózł na Litwę cztery ptaki: dwa myszołowy rdzawosterne, raroga i jastrzębia Harrisa. Uzupełnieniem dla drapieżników jest suczka Shani, która również ma swoje zadania.
Podopieczni Pana Michała nie polują, tylko płoszą inne ptaki, w sokolniku muszą widzieć jedynego żywiciela. Sama obecność jego drapieżników w powietrzu sprawia, że pozostałe ptaki się boją. Uzupełnieniem dla drapieżników jest suczka wyżła niemieckiego Shani, która również ma swoje zadania. Gdy pojawi się większa grupa ptaków siedzących na trawie, pies jest puszczany i płoszy je do momentu, aż nie zechcą odlecieć.
"Na początku uczę ptaków siadania na dłoni, następnie jedzenia z ręki, a później latania. Linę stopniowo wydłużam. Gdy ptak zaczyna rozumieć, że musi powrócić do opiekuna, rozpoczynamy szkolenia na lotnisku" – opowiada sokolnik Michał Bień.
To specyficzne, ale jakże potrzebne podniebno-lądowe wsparcie towarzyszyć będzie PKW ORLIK 5 do końca misji.
Zderzenie samolotu z ptakiem, tzw. birdstrike, może stanowić ogromne zagrożenie dla samolotów. Dlatego na każdym lotnisku podejmuje się szereg działań mających na celu płoszenie ptaków. Ptaki na lotnisku, czy to cywilnym, czy wojskowym, płoszy się na rozmaite sposoby, np. przy pomocy urządzeń dźwiękowych, mobilnych i stacjonarnych. Ptaki terytorialne, takie jak kawki czy gawrony, są sprytne i mądre, szybko przyzwyczajają się do maszyn i nie reagują na ich hałasy, wtedy niezbędny staje się sokolnik.