Obliczono, że czytanie i odpowiadanie na e-maile zajmuje typowemu pracownikowi biurowemu od 15 do 20 proc. czasu pracy. Wieczorem wracamy do sieci, sprawdzamy, co u znajomych na Facebooku, zaczynamy skrolować wiadomości. Tymczasem każda informacja, nawet błaha, pożera naszą uwagę. Ciekawe, dlaczego tak łapczywie chwytamy każdy news, wciąż jesteśmy online, odpowiadamy na wszystkie maile, reagujemy na komentarze fejsbukowych znajomych? Najłatwiej powiedzieć, że dziś to konieczność. Jednak są też inne powody naszej łapczywości. Lubimy ten nieustanny przepływ danych. Im więcej maili dostajemy, im częściej znajomi komentują nasze posty, tym czujemy się ważniejsi. Poza tym każda informacja to pozytywny impuls nowości. A co nowe, na początku zawsze jest ciekawe. Zresztą reakcja na wszystkie impulsy, nawet tak banalne jak to, że ktoś zamieścił posta na FB, jest wpisana w naszą naturę. Tak nas ukształtowała ewolucja. W epoce kamiennej człowiek musiał nauczyć się reagować na każdy sygnał, ponieważ od tego zależało jego życie. I ten nawyk pozostał nam do dziś.
Do zabałaganienia umysłu przyczynia się nie tylko nadmiar informacji, ale również zjawisko, które naukowcy celnie nazywają klątwą przerywania. Większość z nas doświadcza tego na co dzień. A polega ono na tym, że dostępne kanały informacyjne nieustannie odrywają nas od właściwego, głównego zajęcia. O tym, jakie skutki ma przerywanie, dowiadujemy się z badań Wydziału Informatyki na Uniwersytecie Kalifornijskim. Sporządzono dokładne raporty z całodniowej pracy menadżerów i programistów. Okazało się, że byli oni w stanie skoncentrować się na jednym temacie zaledwie przez 11 minut. Potem ich skupienie przerywały dzwoniące komórki, nadchodzące SMS-y, pikające maile i komunikatory albo koledzy wpadający do pokoju z jakąś ważną sprawą. Co ciekawe, z badań wynikało również, że ludzie przyzwyczajali się do klątwy przerywania. I jeśli przez kilkanaście minut nic nie zakłócało ich uwagi, zaczynali przerywać sobie sami. Nagle musieli wykonać ważny telefon, zrobić sobie kawę albo pilnie sprawdzić pocztę.
Zdaniem psychologa Edwarda Hallowella, taka niezdolność do utrzymania koncentracji przybiera dziś rozmiary epidemii. Naukowiec mówi wręcz o zaburzeniu i nazywa je nabytą niezdolnością do koncentracji. Ludzie, którzy na to cierpią, są wiecznie podenerwowani, impulsywni i niespokojni. Wszystkie te objawy świadczą, że szwankuje pamięć krótkotrwała. To ona cierpi najbardziej zarówno z powodu przeciążenia informacyjnego, jak i klątwy przerywania. Pamięć krótkotrwała, nazywana też roboczą, przechowuje i utrzymuje w gotowości wszystkie te informacje, których w danym momencie potrzebujemy. Decyduje też o szybkości naszego myślenia, dokonywania wyborów oraz wpływa na naszą zdolność do samokontroli. Żeby działała bez zarzutu, nie możemy jej bombardować informacjami. Jakie więc stosować metody? O tym w następnym numerze. Cdn.
Rota