Dziś cieszymy się i jesteśmy dumni z silnych ludzi. To mieszkańcy naszej krainy i miasteczka – Polacy. Oni tu żyli, byli obywatelami niepodległej Litwy, wykonywali swój obywatelski obowiązek – służyli w wojsku litewskim. Podczas służby w wojsku byli posyłani na różne wojskowe operacje, brali udział w starciach z bolszewikami i Polakami. Dorastając i wychowując się w katolickich rodzinach, kierując się przekonaniami religijnymi, oni nie zabijali żołnierzy wroga. I kto wie, może dlatego sami pozostali przy życiu. Swego rodaka, Marszałka Józefa Piłsudskiego, jego legionistów nie uważali ani za swoich wrogów, ani tej krainy, raczej za obrońcow przed nacierającymi ze strony Rosji bolszewickimi hordami, z którymi im też wypadło się zetknąć. Mentalność gospodarzy, rozsądek i racjonalizm pozwoliły im pojąć naprawdę skomplikowaną wówczas polityczną sytuację. Wiara, prawda, odwaga i prostota – to kamienie węgielne, na których było budowane ich dalsze życie.
Polak, wędziagolanin Stefan Kostkiewicz w międzywojniu gospodarzył. Po wojnie, w czasie sowieckiej kolektywizacji, utracił swoją ziemię i gospodarkę. Będąc pracowitym i umiejętnym, znając rzemiosło kowala, Stefan Kostkiewicz rozpoczął nowy etap w swoim życiu już w sowieckiej rzeczywistości. W dojrzałym wieku założył rodzinę – ożenił się z Polką, gospodarską córką Heleną. Stefan w Wędziagole, przy ulicy Kiejdańskiej, własnymi rękoma zbudował dom. Oboje z żoną byli skromnymi, pobożnymi i aktywnymi ludźmi (własnie takich cech brakuje ludziom obecnie...). Nigdy nie opuścili Mszy św. w wędziagolskim kościele św. Trójcy. Oni zawsze wrażliwie reagowali na wynikające problemy w świątyni. Spokojny sposób bycia, cierpliwość i odwaga Stefana bardzo dobrze się przysłużyły parafii i kościołowi w latach władzy sowieckiej. Mam na myśli „sprawę cmentarza“. Jeszcz w 1940 roku postanowiono, że trzeba szybko znaleźć nowe miejsce na cmentarz parafialny, ponieważ na przykościelnym nie zostało miejsca na pochówki. I tylko w 1956 roku udało się w końcu wiernym parafii otrzymać miejsce na obecny cmentarz daleko za miesteczkiem. W ciągu całego tego okresu sowieccy funkcjonariusze i partyjni działacze drwili z inicjatywy Kościoła, próśb wiernych i nie przydzielali działki na nowy cmentarz. Wędziagolanie swoich bliskich wieźli chować na cmentarz w sąsiednim rejonie. Informację o tym znajdujemy w materiałach archiwalnych. Znajdujemy też nazwisko Stefana Kostkiewicza. Brał on aktywny udział w walce Kościoła i wiernych z przedstawicielami komunistycznej władzy o ludzką godność, wiarę, szacunek do żywych i zmarłych. O tym świadczą jego podpisy pod pisanymi wówczas skargami, prośbami, protokołami. Wtedy nikt nie miał odwagi naciskać na władzę komunistyczną prośbami i skargami prawie w ciągu dziesięciolecia. On tę odwagę miał – bronił Kościoła i wiernych.
Pracowici, uczciwi wędziagolanie, Polacy Stefan Kostkiewicz (1908-2000) i Helena z Borkowskich Kostkiewiczowa (1915-2011) świecili przykładem wszystkim parafianom.
Ryszard Jankowski
Nasza Gazeta nr 3 (1429)