A więc niektóre zachowania kobiet mogą przekreślić szanse na związek już na początku znajomości. Za niepowodzenia w miłości panie obwiniają najczęściej braki w urodzie, a tymczasem, jak się okazuje, po prostu warto unikać niektórych zachowań.
Jedną z takich przyczyn, która może wzbudzić u mężczyzn negatywne wrażenia jest nadgorliwość, gdy za wszelką cenę kobieta chce mężczyźnie udowodnić, że jest warta zainteresowania. Ponieważ ma mnóstwo zalet: zna się na filmie, uprawia sport, dobrze zarabia. W krótkim czasie po pierwszym spotkaniu zaprasza go na elegancką domową kolację, proponuje wyjście na koncert, a za tydzień jeszcze czymś się wychwala. Np., że jest bardzo pomysłowa, że z nią on nie będzie się nudził, jest świetnym kompanem, z humorem znosi niewygody, nie obraża się, gdy się spóźnia, spieszy na ratunek itd. Po jakimś czasie jednak, pomimo starań, mężczyzna umawia się z kimś innym...
W takiej sytuacji psycholodzy podpowiadają – nie wolno za bardzo się starać. Mężczyźni są typami zdobywców. Ich życie polega na wiecznej rywalizacji. Jednak to nie wygrana motywuje ich najbardziej. Najwięcej adrenaliny dostarcza im wyścig. Dopiero wtedy męski mózg otrzymuje potężną dawkę dopaminy i serotoniny, od których powoli się uzależnia. Niepewność i oczekiwanie utrzymuje ich uwagę w napięciu i zwiększa motywację.
Panowie uznają, że im dłuższa i bardziej zacięta rywalizacja, tym cenniejsza nagroda. Łatwa zdobycz, bez względu na swoje zalety, jest w ich mniemaniu zawsze mniej wartościowa. Już samo zabieganie o kobietę automatycznie czyni ją w ich oczach bardziej pożądaną. Lepiej więc zostawić inicjatywę dla mężczyzn.
Inną przeszkodą na zawarcie udanego związku jest niecierpliwość. M.in. mężczyźni muszą mieć poczucie, że sami podejmują decyzje. Zwłaszcza w tak istotnej sprawie, jak oddanie swej wolności, a więc nie wolno stawiać ich pod ścianą, jeśli postawi się ultimatum za wcześnie, odstraszy się partnera. Z wyjątkiem miłości od pierwszego wejrzenia. Gdy kobieta zbyt szybko wywiera presję, w mężczyźnie rodzi się podejrzenie, że ma do czynienia z desperatką, której celem jest samo bycie w związku. Psycholodzy nie zawsze odradzają stawianie sprawy na ostrzu noża. Ale pytanie: „Co do mnie czujesz?” powinno być zadawane minimum po roku bliskiej znajomości, by być gotowym do podejmowania zobowiązań.
Czasy, kiedy mężczyźni byli dla kobiet jedynym gwarantem opieki, dawno minęły, ale ich pragnienie bycia podziwianym i potrzebnym wciąż jest bardzo silne. Silna płeć po prostu musi widzieć zachwyt w oczach kobiet, bo tylko wtedy mężczyźni czują się kochani. Mężczyźni unikają tych kobiet, przy których nie mogą być męscy. A tacy są, opiekując się ukochaną. Mężczyzna odnajdzie się w związku nawet z kobietą lepiej wykształconą i lepiej zarabiającą, pod warunkiem, że będą dziedziny, w których jest dla niej autorytetem. Dlatego „Zosia samosia” w oczach mężczyzny nie będzie wyglądała imponująco.
A propos… nie do końca prawdą jest to, że faceci boją się silnych kobiet.
Relacjom damsko-męskim szkodzi także zbędna szczerość. Pomimo, że kobieta ma swoje lata, a za sobą same nieudane związki nie musi wyjaśniać innemu mężczyźnie, jakich niewdzięczników los postawił na jej drodze. Taka „spowiedź” nie zbuduje wzajemnego zaufania. O ile dobrym sposobem na poderwanie kobiety jest wzbudzenie współczucia, o tyle mężczyźni nie reagują dobrze na opowieści o niegodziwościach swoich poprzedników. Niektórzy obawiają się, że po ewentualnym rozstaniu kobieta potraktuje ich w podobny sposób.
Najlepiej więc zachować dyskrecję i powstrzymać się od narzekań albo w ogóle nie mówić zbyt wiele o innych mężczyznach. Nawet o swoim wspaniałym ojcu…
W niektórych sytuacjach niepewność kobiety może być odbierana jako kompleksy własnego niedowartościowania. Faceci uwielbiają, gdy kobieta dba o siebie, ale nie lubią być zmuszani do ciągłego poprawiania jej samopoczucia zapewnieniami, że wcale nie przytyła. Takie pytania świadczą o niskiej samoocenie. Niepewność i kompleksy kobiety zniechęcają mężczyznę do pogłębienia znajomości.
Wpływają również negatywnie na ocenę jej wyglądu. Panowie, w przeciwieństwie do pań, nie rozbierają swoich wrażeń na czynniki pierwsze. Albo podoba im się to, co widzą, albo nie. Takie stwierdzenia jak: „Ależ mam paskudny nos…” mają w mniemaniu kobiety sprowokować mężczyznę do zaprzeczenia. Jednakże odnoszą odmienny skutek – skupiają uwagę na tym, czego w sobie nie lubi. I choć wcześniej do głowy mężczyźnie nie przychodziło, że z nosem partnerki jest coś nie w porządku, to teraz uważnie mu się będzie przyglądał. Częste rozmowy na temat wyglądu nudzą mężczyzn i budzą obawy, że przyszła partnerka może mieć na tym punkcie obsesję. Właśnie to jest wystarczającym powodem do ucieczki dla ponad 20 proc. panów. Natomiast jeśli mężczyzna w nieskończoność rozważa kształt ust partnerki, jest to znak ostrzegawczy, że ma się do czynienia z patologicznym narcyzem.
Ten typ mężczyzny będzie chętnie towarzyszył kobiecie w zakupach, służąc radą przy wyborze ubrań. Jednakże wcale nie dlatego, że mu na partnerce zależy, ale po prostu facet zainteresowany jest tym, że perfekcyjny wygląd partnerki poprawi jego wizerunek.
Prawdopodobnie, że na początku znajomości ponad 40 proc. kobiet i mężczyzn ze strachu przed odrzuceniem nie ujawnia całej prawdy na swój temat. A 27 proc. usiłując przypodobać się drugiej stronie, dopuszcza się drobnych kłamstw. Na przykład mówiąc, że lubi gotować, podczas gdy w rzeczywistości trzyma się z daleka od kuchni.
Najczęściej kłamie się także na temat wieku, przeszłości, umiejętności i sytuacji finansowej, gdyż się wydaje, że gdy już stanie się parą, problem przekłamań sam się jakoś rozwiąże i zniknie. Ale takie nadzieje są prawdziwe tylko w przypadku oszukujących mężczyzn. Większość pań deklaruje, że wybaczyłaby drugiej stronie nieprawdę, gdyby kłamstwo wynikało z lęku przed zniszczeniem związku.
Niestety, podobną wyrozumiałością wykazuje się zaledwie kilka procent panów.
Psycholodzy doradzają, że nawet gdy kobietę kusi, by przedstawić się mężczyźnie, że jest nieustraszoną żeglarką, pamiętać należy, że prawda i tak wyjdzie na jaw. A to oznacza, że szanse na happy end są zaprzepaszczone.
Na podst. Interia.pl