Rudominianin jest jedynym hodowcą tych bezszelestnych łowców na Litwie. Jest tak nimi zafascynowany, że gdy stał na ślubnym kobiercu, to wraz ze swą wybranką – Marzeną – w ręku trzymali nie białe gołębie, a sowy. Wymienili też obrączki z wizerunkami tego, obecnie uważanego za symbol mądrości, ptaka.
Miłością do ptaków zaraził go ojciec – Stanisław. Odkąd pamięta zawsze otaczały go ptaki, najczęściej śpiewające: szczygły, kanarki, czyże, dzwońce, makolągwy, a także gruchające gołąbki. Ojciec często zabierał małego Sławka do lasu, by mógł obserwować życie ptaków w ich naturalnym środowisku.
Fascynacja przerodziła się w pasję
– Pierwsza sowa trafiła do mnie w wieku 15 lat. Było to pisklę sowy uszatki, znalezione w lesie. Zaopiekowałem się biedaczyskiem. Tak mnie urzekło, że postanowiłem w przyszłości zająć się hodowlą tych pięknych ptaków – zwierzał się rozmówca. Dodał, że lubił obserwować zachowanie sowy, a miał ich jeszcze kilka. Ludzie, wiedząc o zamiłowaniu rodziny przynosili do ich domu zazwyczaj skaleczone ptaki. Z biegiem czasu fascynacja przerodziła się w pasję. Absolwent „Mickiewiczówki” i szkoły rolniczej w Wojdatach, zaczął zbierać informacje o sowach, pogłębiać wiedzę na temat ich upodobań, zachowania itd. Niestety, marzenia o hodowli nie były łatwe do urzeczywistnienia, bo brakowało warunków ku temu, aż do momentu, gdy zamieszkał na wsi, we własnym domu. Wtedy zaczął obijać progi urzędów, by uzyskać zezwolenie na dość specyficzną działalność. Na Litwie tak specyficzną działalność można rozpocząć dopiero wtedy, gdy udowodni się, że ptaki pochodzą z legalnej hodowli, tzn., że trzeba przedstawić rodowód rodziców, którzy również musieli być wyhodowani w wolierach, czyli posiadać zaświadczenie CITES. Słowem, biurokracji co niemiara, ale to nie odstraszyło zapaleńca, który po dopełnieniu wszystkich formalności wybudował woliery, gdzie wkrótce zamieszkały 5-miesięczne sowy mszarne.
Sokolnikiem nie zostanie
– To właśnie one urzekły mnie jeszcze bardziej. Ich gęste i delikatne, puszyste upierzenie, głowa w kształcie talerza i te przenikliwe oczy, o mądrym ludzkim spojrzeniu sprawiły, że ostatecznie przekonałem się do hodowli drapieżnych ptaków – z poruszeniem w głosie mówił Tabero. Krok po kroku zaczął rozszerzać hodowlę i obecnie w wolierach mieszkają sowy sześciu gatunków (na świecie istnieje ich ok. 200), jest też para jastrzębi meksykańskich oraz sokół (raróg). W ogóle hoduje teraz około 20 drapieżnych ptaków, a latem było ich o dziesiątek więcej.
Sławomir ma zamiar rozszerzyć swoją fermę i pokazał szkielety budowli przyszłych wolierów. Ptaki kupuje w Europie – Polsce, Czechach, Niemczech, Belgii, Słowacji. W tych krajach zarówno hodowla ptaków drapieżnych, jak i sokolnictwo, czyli polowanie z wykorzystaniem latających drapieżników, jest niezwykle popularne. Sławomir za sokolnika siebie nie uważa, gdyż nigdy nie polował ani na cietrzewia, ani bażanta, ani kaczkę czy zająca i nie zamierza tego robić w przyszłości.
– To nie moje. Ograniczę się do hodowli i będę ją rozwijał – stwierdził kategorycznie.
Układać, a nie trenować
Poinformował, że w Pszczynie (na Śląsku) odbywają się giełdy ptaków, gdzie można nabyć to, czego dusza zapragnie. Cena np. sowy sięga do tysiąca euro. Najdroższe są sokoły. Dobrze ułożony kosztuje nawet 25-30 tys. euro.
Trzeba wiedzieć, że w stosunku do ptaków nie używa się sformułowania „trenować”, a jedynie „układać, ułożyć”. Podczas treningu są stosowane zarówno zachęty, jak i kary. Stosowanie tych ostatnich w stosunku do ptaków jest niedopuszczalne, ponieważ jak raz doznają krzywdy, to wypuszczone w powietrze do właściciela nie powrócą.
– Po kilku dniach od wylęgu należy przyzwyczajać pisklęta do obecności człowieka, rękawicy oraz tego, by miały poczucie głodu. Nie można ich przekarmić, bo wtedy tracą chęć do latania – wprowadzał w tajniki hodowli pasjonat.
Kurczaki, przepiórki i myszy
Jako pokarm dla drapieżników służą jednodniowe kurczaki, dorosłe przepiórki oraz myszy karmowe. W zamrażarce hodowcy zawsze jest 1000-2000 kurczaków, 500 przepiórek i kilka setek myszy. Tych ostatnich kupuje mniej, bo są stosunkowo drogie. Kurczaki kupuje na fermach kur niosek, gdzie koguty są raczej mniej mile widziane i są one sprzedawane za symboliczną cenę. Jedna ferma znajduje się w Rudominie, ale korzysta też z oferty Jewja, a czasami przywozi drób również z Polski.
Trafny pomysł małżonki
Chociaż na Litwie hodowla ptaków drapieżnych nie jest rozpowszechniona i popularna, to wymagania są niezwykle surowe. Np. powierzchnia woliery musi wynosić 36 m2, tymczasem w Europie obowiązuje norma o połowę mniejsza. Dwa razy do roku hodowcę odwiedzają urzędnicy z Ministerstwa Ochrony Środowiska, a gdy wylęgają się młode pisklęta, to są one „uwiecznione” w stosownym akcie i zarejestrowane.
Pomoc w doglądaniu ptaków okazuje małżonka. Nawet bez rękawicy bierze ona na rękę Jacksona (średnich rozmiarów samiec sowy) i z czułością głaska jego delikatne pstre upierzenie. – To moja wierna pomocnica, która potrafi ptaki pokarmić i nimi się zająć – z satysfakcją podkreślił rozmówca. Dodał, że to za jej namową udostępnia ptaki do pokazów.
– To dobry pomysł. Przybywają do nas zarówno rodziny, jak i zorganizowane grupy z przedszkoli bądź szkół. Wtedy demonstruję prawie wszystkie ptaki jakie mam i opowiadam o korzyściach dla otoczenia – mówił Sławomir.
Surowe prawo natury
Według niego, zwykła sowa uszata czy płomykówka w ciągu roku może upolować od 500 do 700 myszy, a sowa mszarna ponad 1000!
Od ilości pożywienia zależy ile jaj złoży samica. U ptaków drapieżnych jest tak, że są one zawsze większe od samca. Samiczka składa jajko nie każdego dnia, a co drugi. Okazuje się, że w razie braku pożywienia to te większe, które wylęgły się wcześniej zjadają swych mniejszych współbraci. Takie prawo natury.
Napastnik ofiarą
Największe sowy pochodzą z gatunku puchaczy. Sławomir z dumą demonstrował Glorię, puchacza o wadze prawie czterech kilogramów. Imponujących rozmiarów ptak budzi respekt. Według gospodarza, który jest prawdziwą kopalnią wiedzy na temat sów i innych ptaków drapieżnych, puchacz nie ma wrogów wśród zwierząt, a sam stanowi zagrożenie nie tylko dla gryzoni, szaraków, ale nawet młodych saren.
Nie zawsze jednak polowanie kończy się pomyślnie dla drapieżnika. Znane są przypadki, gdy sowa szponami jednej nogi chwytała zająca, a drugą czepiała się drzewka, by go utrzymać. W walce, w której stawką jest życie, zając potrafił wykrzesać z siebie tyle siły, że może oderwać nogę napastnika i wówczas to on staje się ofiarą.
Zdarzają się też przypadki, że i jastrząb, i uciekający przed nim mniejszy ptak, nie zauważają przeszkody w postaci szyby w oknie albo już nie potrafią wyhamować lotu i po zderzeniu z twardą przeszkodą oboje padają martwi na ziemię...
Symbol smutku i śmierci
Obecnie sowy są postrzegane raczej jako symbole mądrości. Często są przedstawiane w togach albo w okularach. Ptak ten był atrybutem bogini mądrości Ateny.
Nie zawsze tak było. Niegdyś, ze względu na nocny tryb życia sowy były symbolem smutku, samotności i śmierci. „Sowa na dachu kwili, umrzeć komuś po chwili” – głosiło stare polskie przysłowie. Wierzono bowiem, że głosy tych ptaków przypominające lament czy płacz są zapowiedzią nieszczęścia, a śmiech puszczyka był porównywany do diabelskiego i oznaczał śmierć.
Uzdrawiająca moc
Wierzono również, że sowy, jako tajemnicze ptaki panujące nad ciemnością i śmiercią, mają moc uzdrawiającą. Cierpiącym na dolegliwości gardła i płuc zalecano wdychanie popiołu z sowy, ugotowane jaja miały poprawić wzrok, surowe – zniechęcić do picia alkoholu, rosół z sowy leczył koklusz, ugotowany lub upieczony ptak spożyty o wschodzie słońca łagodził bóle brzucha, a okłady z piór przynosiły ulgę przy dolegliwościach reumatycznych. We Włoszech sporządzano specjalny olej z mózgu i wątroby tych ptaków, który miał łagodzić dolegliwości związane z chorobami uszu.
Selfie z sową
Sowy często występują w powieściach, np. popularnej serii o Harrym Potterze, którego powiernicą jest sowa śnieżna – Hedwiga. W Kubusiu Puchatku wiele cennych rad i mądrych słów wypowiedziała Sowa Przemądrzała.
Zresztą jedna z sów Sławomira Tabero została zatrudniona jako aktorka i zagrała w filmie o Bożym Narodzeniu, który był kręcony w Estonii. Sowy są ptakami znanymi i popularnymi, a o wartości i znaczeniu świadczy fakt, że podlegają one ścisłej ochronie.
Jeżeli ktoś z czytelników chce bliżej zapoznać się z tymi interesującymi ptakami, potrzymać je na ręku, spojrzeć w oczy, zrobić z nimi selfie bądź zdjęcie na pamiątkę Marzena i Sławomir Taberowie zapraszają do swej malowniczej zagrody. Szczegółowej informacji można zasięgnąć na Facebooku – owlspark.lt
„Tygodnik Wileńszczyzny”
Zygmunt Żdanowicz
Fot. autor i archiwum rodzinne
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.