W ostatnich dniach kwietnia obchodziliśmy Światowy Tydzień Szczepień, którego celem jest przypomnienie o znaczeniu szczepionek, także zwiększenie świadomości ludzi, że szczepień nie należy się bać, ponieważ pomagają one uniknąć wielu poważnych zachorowań i nieszczęść zdrowotnych.
Więcej rezygnacji
Mimo wzmożonej kampanii „szczepionkowej", prowadzonej przez Światową Organizację Zdrowia, regulacji dotyczących obowiązku szczepień, zalecanych przez organizacje i resorty zdrowia, w ostatnich latach na Litwie, zresztą nie tylko w naszym kraju, pojawia się coraz więcej przeciwników tego sposobu zapobiegania chorobom zakaźnym. Lekarze biją na alarm, a tymczasem liczba rodziców uchylających się od poddania dzieci szczepieniom profilaktycznym, wpisanych do specjalnego, zatwierdzonego przez resort zdrowia, kalendarza, nieznacznie pnie się w górę.
– W ciągu roku liczba pacjentów obsługiwanych przez naszą przychodnię wzrosła, ale zwiększyła się też liczba osób rezygnujących ze szczepień dla dzieci. Jeśli w roku ubiegłym szczepień odmówiło 1,4 proc., to obecnie oscylujemy na tym samym poziomie (1,4 proc.), mimo większej liczby pacjentów. W niektórych dzielnicach jest trochę więcej rezygnacji, w innych mniej – tłumaczy lekarz chorób dziecięcych Tatiana Werżejskaja z Centralnej Przychodni Rejonu Wileńskiego i udokładnia, że w pewnych przypadkach podejście pacjentów do wakcynacji jest uzależnione od przekonań samego lekarza rodzinnego.
Aby zapobiec takim kuriozom, wszak lekarz powinien robić wszystko, aby pacjent był zdrowy, kilka razy do roku pracownicy służby zdrowia powinni uczestniczyć w specjalnych pogadankach na temat szczepień, wspólnie zastanawiać się, jakie są w tej dziedzinie niedociągnięcia i ich przyczyny. Lekarze odpowiedzialni za szczepienia dokładnie rozpatrują każdy poszczególny przypadek, analizują sytuacje i wyniki pracy w podległych im dzielnicach.
Ujemny skutek propagandy
Według doświadczonej lekarz, nierzadko zdarza się też, że dziecko dopiero rodzi się, a matka już jest bardzo negatywnie nastawiona do szczepionek. Potwierdzeniem słów Tatiany Werżejskiej –ujemne opinie na temat szczepień, których ogrom błądzi po przestrzeni internetowej, pojawiają się w sporadycznych audycjach TV. Niestety, zawarte w nich teorie znajdują swoich zwolenników i zaburzają dorobek wypracowany przez naukowców przez długie lata. Przeciwnicy szczepień rzucają nieuzasadnione stwierdzenia, że, np., szczepienia zmniejszają system odpornościowy u dzieci, powodują autyzm. Mówi się też, że rozsadnikiem wszelkich epidemii są kraje Afryki i Azji, zaś w Unii Europejskiej szczepienia są propagowane jedynie z racji miliardowych zysków koncernów farmaceutycznych.
– Przekonanie ojca czy matki, że szczepionka jest koniecznością, niekiedy jest w ogóle niemożliwe. Owszem, czasem rozmowa przynosi pozytywny wynik, lecz wymaga znacznie więcej czasu, niż jest przewidziany na obsługę jednego pacjenta. Osoby nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego nie życzą sobie, aby ich dziecko zostało zaszczepione. Najgorzej jest, gdy słowa napotykają mur, od którego się odbijają. Niedawno na prośbę osób zgromadzonych we wspólnocie prawosławnej cerkwi wygłosiłam lekcję na temat szczepionek. Powiem wprost, słuchacze, a były to głównie matki, byli wstrząśnięci tym, co usłyszeli. Zwłaszcza przeraziła ich śmiertelność wśród osób nieszczepionych – opowiada lekarz Werżejskaja. Jak wynika z przytoczonej przez lekarz statystyki, w 2008 roku w USA odnotowano największy wybuch odry – aż 64 zachorowania. Mimo względnie niedużej liczby zachorowań, jak na tak duży kraj, gdzie zaszczepiona część ludności sięga 86 proc., niespodziewany wybuch choroby wzbudził niemałe zakłopotanie. Okazało się jednak, że 54 spośród chorych były osobami przyjezdnymi. 13 z tej liczby – to dzieci do pierwszego roku życia, 7 – 12-15-miesięczne niemowlaki, zaś resztę stanowiły osoby niezaszczepione ze względu na... wyznanie, czyli przynależność do sekt.
Moda na nieszczepienie
Wzrost liczby zachorowań na odrę jakiś czas temu odnotowano w Belgii, Francji, Niemczech. W styczniu tego roku w Berlinie na odrę zachorowało 250 osób. Kilku chorych zmarło na skutek jej powikłań. Z powodu największej od czternastu lat epidemii tej, szczególnie zakaźnej, choroby w stolicy Niemiec nawet zamknięto jedną ze szkół. Wydaje się naturalnym, że fala paniki przeszła także przez Polskę, tym bardziej, że w szpitalu we Wrocławiu znalazło się dwoje dzieci, które zaraziły się odrą podczas podróży do Berlina. Według przedstawicielki Państwowego Instytutu Zdrowia Publicznego Polski, Moniki Wróbel-Hermas, prawdziwe zagrożenie stanowią nie sporadyczne przypadki zachorowania, lecz coraz bardziej popularna moda na nieszczepienie. Gwoli ciekawości, w roku ubiegłym rodzice nie zaszczepili 12 tys. noworodków, chociaż w Polsce prawo nakazuje taki obowiązek. Za nieszczepienie dzieci grożą tam rodzicom pokaźne kary pieniężne, aczkolwiek dotychczas sądy raczej rzadko ten środek dyscyplinujący stosowały. Tymczasem liczba zachorowań na odrę z roku na rok rośnie. Jak podają media, w roku ubiegłym do szpitali w Polsce trafiło 113 dzieci, czyli dziewięciokrotnie więcej, niż cztery lata temu. W związku z tym pojawiają się głosy, aby uchylających się od obowiązku szczepienia rodziców za stwarzanie zagrożenia dla otoczenia karać bardziej rygorystycznie.
Broniąc się przed chorobą
Od początku tego roku w powiecie wileńskim odnotowano sześć potwierdzonych przypadków odry. Według Wileńskiego Centrum Zdrowia Publicznego, to ciąg dalszy wybuchu choroby, który rozpoczął się wiosną 2013 roku, kiedy ta, charakterystyczna dla wieku dziecięcego choroba, pojawiła się u osób dorosłych, co jest zjawiskiem szczególnie rzadkim.
Centrum zwraca uwagę, że podstawowym sposobem zabezpieczenia się przed wirusem odry, przenoszonej drogą kropelkową, a mogącej wywołać zapalenie opon mózgowych, zapalenie płuc, niewydolność serca i in. powikłania zdrowotne, są szczepionki, które są w stanie wytworzyć zbiorowy immunitet, jeżeli zostaną wykonane dla 95 proc. społeczeństwa.
Zmierzając do osiągnięcia tego dalekosiężnego celu, rok temu były minister zdrowia Vytenis Povilas Andriukaitis wydał decyzję, zgodnie z którą od 1 stycznia 2016 roku do żłobków i przedszkoli całego kraju byłyby przyjmowane wyłącznie te dzieci, które dysponują zaświadczeniem o szczepionce przeciwko odrze, wysypce dziecięcej oraz ostremu nagminnemu porażeniu dziecięcemu (łac. poliomyelitis). Wyjątek miałyby stanowić jedynie maluchy, dla których dokonanie szczepionki nie jest wskazane.
– Dbając o zdrowie społeczeństwa nie tylko dzisiaj, ale również w przyszłości, nasze państwo powinno korzystać z korzystnych wzorców innych krajów. Dzieci, które wracają z Anglii, Irlandii są zaszczepione. Tam nie ma mowy o tym, aby do przedszkoli i żłobków przyszło dziecko bez szczepionki. Zalecenie wykonania szczepionki nie może mieć charakteru rekomendacyjnego, jak to jest na Litwie, tylko powinno być obowiązkiem rodzica, należycie dbającego o zdrowie swego dziecka – w opinii lekarz Werżejskiej, idea byłego ministra jest bardzo dobra, lecz niestety, nie wszyscy powitali ją entuzjastycznie.
Nie wiadomo, czy zamysł eksministra kiedykolwiek zostanie spełniony. Nadmieńmy, że rządy poszczególnych krajów świata posunęły się znacznie dalej i dla rodziców, którzy nie dostosowują się do wymagań dotyczących szczepienia, wprowadziły nawet ograniczenia w wypłatach socjalnych.
W przekonaniu naszej rozmówczyni niedbały stosunek władzy do zdrowia społeczeństwa, godzi w podwaliny państwa.
Wakcyna – to nie woda święcona
Wychowanie zdrowego dziecka rozpoczyna się w wieku niemowlęcym. Dziecko należy zaszczepić, zwłaszcza jeżeli ma słaby immunitet, co nieraz bywa podstawowym argumentem rodziców, aby w ogóle odmówić szczepienia. Jednak w większości przypadków organizm dziecka jest dosyć mocny, aby wypracować ciała ochronne.
– Zawsze powtarzam swoim pacjentom, że wakcyna – to nie woda święcona, tylko silny środek immunologiczny, który uderza w system odpornościowy i zmusza wypracowywać antyciała. To nie żarty i należy się z tym liczyć. I właśnie dlatego reakcje na szczepionkę rzeczywiście bywają bardzo różne. Niepożądana reakcja zdarza się, jeśli dziecko cierpi na jakąś chroniczną chorobę. A choroby, od których zaszczepiamy też nie należą do niepoważnych i często mają wysoką śmiertelność.
Ale należy pamiętać, że zanim jakakolwiek szczepionka zostaje wprowadzona do użytku, trwają wieloletnie badania. To bardzo precyzyjna praca – mówi Tatiana Werżejskaja, dodając, że od października ubiegłego roku na Litwie dzieciom od drugiego miesiąca życia zaczęto robić nieodpłatnie szczepionkę Synflorix przeciw pneumokokom (atakują układ oddechowy). Została ona wprowadzona po 11 latach badań.
Według lekarz, w zależności od potrzeb może być opracowany indywidualny plan szczepień dla pacjenta. W szpitalu dziecięcym w Santoryszkach od lat są łóżka, przeznaczone dla dzieci, którym z pewnych przyczyn szczepienia należy przeprowadzać w warunkach stacjonarnych, pod obserwacją lekarzy.
Dla dobra dzieci
– Jestem mamą czwórki dzieci. Każde z nich poddawane jest obowiązkowym szczepieniom, i nigdy nie myśleliśmy z mężem o tym, żeby z tych szczepień rezygnować. W kwestii zdrowia nie powinno się eksperymentować i skoro specjaliści uznają, że szczepionki pozwalają uniknąć wielu chorób, to ja się z nimi zgadzam. Mam zaufanie do lekarzy i wieloletnich doświadczeń medycznych. Osobiście nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, żeby choroba dziecka była wynikiem szczepienia, a nawet jeżeli tak jest, są to jednostkowe przypadki. Moje dzieci rozwijają się zdrowo, chorują tylko na sezonowe przeziębienia. Gdyby koszt szczepionek płatnych nie przekraczał moich możliwości finansowych, pewnie zaszczepiłabym dzieci i przeciwko innym chorobom, np. rotawirusa. Panuje współczesny trend – by w imię wolności samodzielnie podejmować decyzję i nie szczepić zwłaszcza niemowląt. Argumenty przeciwników jakoś do mnie nie przemawiają. A ponieważ nie jestem lekarzem, nie mam kompetencji, aby podważać ich decyzję. Kieruję się wiedzą, intuicją i dobrem moich dzieci, dlatego szczepię je zgodnie z kalendarzem – powiedziała w rozmowie z gazetą Beata.
Dzisiaj, kiedy cały świat stoi otworem i dalekie kraje kuszą turystów swoją egzotyką, nieodpowiedzialne traktowanie szczepień jest szczególnie szkodliwe. Zresztą choroba może zaatakować nawet nie wychodząc z własnego podwórza, bo każde zadraśnięcie może zakończyć się tężcem, ugryzienie kleszcza – zapaleniem opon mózgowych czy boreliozą, a zetknięcie się z zarażonym wścieklizną lisem – w najlepszym przypadku serią bolesnych zastrzyków... Dlatego pod żadnym pozorem nie należy bagatelizować szczepienia i w porę się zatroszczyć o zdrowie własne i bliskich osób.
Irena Mikulewicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.