Nieszczęście nie wybiera pory ani godziny, jednak, zdaniem Larisy Dulksnienė, chirurga dziecięcego w Centralnej Przychodni Rejonu Wileńskiego, maj i wrzesień dla lekarzy traumatologów – to okres szczególnie pracowity.
Niebezpieczeństwa nie mają wakacji
Początek roku szkolnego, po beztroskich wakacjach i letnim hasaniu na świeżym powietrzu i ogólnym rozprężeniu i rozkojarzeniu zawsze obfituje zwiększeniem liczby urazów wśród dzieci i młodzieży w wieku szkolnym.
– Każda pora roku ma swoje osobliwości. Lato i wczesna jesień, gdy panuje ciepła aura i dzieci więcej czasu spędzają na wrotkach i rowerach zdarza się jednak więcej różnego rodzaju urazów. Ale zimową porą, zwłaszcza gdy jest ślisko, niestety, nie jest lepiej. W ciągu roku z powodu urazów jedynie do Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu Wileńskiego trafia ok. 4 tys. dzieci. Spośród tego grona tysiąc dzieci jest operowanych. 16 tys. dzieci – pacjentów szpitala dziecięcego – jest leczona ambulatoryjnie. Z powodu urazów do szpitala dziecięcego w Santoryszkach rocznie zwraca się 18 tys. nieletnich – przytacza statystykę chirurg dziecięcy Larisa Dulksnienė. Choć nie zawsze możemy uniknąć uszczerbku na zdrowiu, według doświadczonej lekarki, w wielu przypadkach urazy są skutkiem braku ostrożności i uwagi, często też brakiem elementarnej wyobraźni nie tyle samych dzieci, co ich rodziców bądź opiekunów.
Szkodliwy brak przezorności
Lekarze traumatolodzy i chirurdzy ze względu na przyczynę urazy dzielą na tzw. bytowe, transportowe, szkolne, sportowe. Według lekarz Dulksniene, największą część wszystkich urazów stanowią wypadki, które przytrafiają się właśnie w życiu codziennym. A najbardziej narażone nań są te najmłodsze latorośle – dzieci do 2 roku życia, które nie mają jeszcze należycie rozwiniętego instynktu samozachowania.
– Dzieci nie rozumieją, że taka czy inna sytuacja grozi niebezpieczeństwem, a rodzice też nie zawsze są przezorni i nie uświadamiają sobie, że maleństwu może zagrażać zwykła filiżanka z gorącym napojem, płyn stojący w łazience czy miednica z wodą. To właśnie dlatego w życiu codziennym tak często dochodzi do nieszczęśliwych wypadków: poparzeń, zatruć czy utonięć – tłumaczy lekarka. Z obserwacji pani Dulksnienė wynika, że na poparzenia oraz utonięcia są narażone zwłaszcza dzieci zamieszkałe na wsi. Chwilowy brak nadzoru nad małoletnią pociechą może przynieść nieodwracalną stratę: niedoglądane dziecko tonie w sadzawce, wpada do naczynia z gorącą karmą dla zwierząt gospodarskich. Takich przykładów, niestety, dość często dostarcza nam codzienność.
Statystyka przeraża
Zgodnie ze statystyką, w ciągu roku na świecie dochodzi do 175 tys. utonięć dzieci, 96 tys. poparzeń, ponad 45 tys. przypadków zatruć.
– Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że urazy są najczęstszą przyczyną zgonów we wszystkich grupach wiekowych. Stanowią one około 10 proc. wszystkich zgonów na świecie. Codziennie z powodu nieszczęśliwych wypadków ginie około 16 tys. ludzi, w ciągu roku ta liczba sięga ponad 5 mln! Co roku mniej więcej 10 mln dzieci zwraca się o pomoc lekarską z powodu doświadczonych urazów. A wypadki drogowe rocznie zabijają 260 tys. dzieci – podaje lekarz Larisa Dulksnienė.
Tymczasem w szkołach naszego kraju rocznie dochodzi do około 800 nieszczęśliwych wypadków.
Centra leczenia urazów
Skuteczne leczenie urazów zależy od tego, kiedy i w jaki sposób poszkodowanemu została okazana pierwsza pomoc medyczna.
– Okazana na miejscu wypadku pomoc oraz pierwsza godzina, w czasie której poszkodowany powinien trafić do stacjonarnej placówki medycznej oraz cały łańcuch środków powinny być spełnione, aby uraz w jak najmniejszym stopniu zaważył na dalszym stanie pacjenta – podkreśla lekarz Larisa Dulksnienė.
W wielu krajach świata, w tej liczbie w sąsiedniej Polsce, Łotwie i Estonii od lat działają centra urazów, w których pacjenci są skutecznie leczeni. Działalność centrów zapobiega śmiertelności na skutek doznanych urazów, redukuje liczbę przypadków niepełnosprawności. Jak zapewniła nasza rozmówczyni, takie centrum powstaje również na wydziale przyjęć pogotowia ratunkowego w szpitalu dziecięcym w Wilnie.
Uwaga i jeszcze raz uwaga!
Chirurg dziecięcy Larisa Dulksnienė radzi, aby w przypadku poparzenia rana była odpowiednio opatrzona. Nie wolno poparzonego miejsca smarować olejem, co niegdyś bardzo intensywnie praktykowano. Uszkodzone miejsce natomiast należy obłożyć kompresem z zimną wodą, która zdejmuje pieczenie i gorączkę. Według chirurga dziecięcego dla dzieci zwłaszcza niebezpieczne są poparzenia wewnętrzne środkami chemicznymi, które dosyć często się zdarzają.
– Rodzice powinni uważać, aby wszelkie preparaty do pielęgnacji ogrodów, środki czystości były przechowywane w miejscach niedostępnych dla dzieci. Spożycie przez dziecko jakiegoś płynu powoduje nie tylko poparzenia jamy ustnej, przełyku, ale i żołądka, uszkodzenie głębszych warstw narządów wewnętrznych, które wymaga bardzo długotrwałego leczenia – przestrzega chirurg dziecięcy.
W opinii Larisy Dulksnienė, dbając o bezpieczeństwo najmłodszych, ważnym zadaniem dla dorosłych pozostaje edukacja szkolna oraz w rodzinie na temat przestrzegania prawideł ruchu drogowego. Niemałe znaczenie w tej edukacji ma także własny przykład rodziców czy opiekunów, którzy, prowadząc samochód i wioząc swe latorośle nie zachowują się jak piraci drogowi, a przechodząc przez jezdnię nie śpieszą się na skróty, omijając przejścia dla pieszych. Według przepisów UE o bezpieczeństwie dzieci, wszystkie dzieci podróżujące samochodem muszą siedzieć w odpowiednim foteliku, foteliku podwyższającym lub na podstawce podwyższającej. Kierowcy maja prawny obowiązek dopilnowania, aby nie tylko dzieci, ale także dorośli pasażerowie mieli zapięte pasy bezpieczeństwa.
Nie zwlekać z przyjściem do lekarza
– Na co dzień stykam się z przykładami, że gdy dziecko się potłucze, rodzice zwlekają z przyjściem do lekarza i interweniują dopiero po 2-3 dniach, a nieraz nawet po tygodniu, gdy miejsce urazu jest już mocno opuchnięte. Zawsze warto zadać pytanie, co zrobiliby matka lub ojciec, gdyby im samym zdarzyło się coś takiego. Dowolnego urazu nie wolno bagatelizować i zwlekać z przyjściem do lekarza, tłumaczyć brakiem czasu czy obowiązkiem służbowym. Oczywiście, że ludzie nie są jednakowi. Dla niektórych nawet małe zadraśnięcie u dziecka jest powodem, aby pośpieszyć do lekarza – opowiada lekarz Larisa Dulksnienė. Niemniej jednak, jak wyjaśnia, zawsze lepiej jest dmuchać na zimno. Konieczna pomoc medyczna zawsze zostanie okazana w dowolnej placówce medycznej, niezależnie od tego, czy zgłaszający się pacjent ma skierowanie, czy też nie. W miarę potrzeby zostanie skierowany do specjalistycznej placówki.
Irena Mikulewicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"