Zamieszki wybuchły o świcie w miejscowości Hawija, położonej na zachód od Kirkuku i około 240 km na północ od Bagdadu. W wymianie ognia zginęło wtedy 25 protestujących i dwóch żołnierzy - podały siły wojskowe. Jak podaje agencja AFP, powołując się na irackie MSW, do starć doszło, gdy minął termin ultimatum z żądaniem, by demonstranci wydali zabójców zabitego w ubiegłym tygodniu żołnierza.
Przedstawiciel władz lokalnych w Hawii powiedział, że starcia zaczęły się, gdy siły bezpieczeństwa wkroczyły na miejsce protestów i próbowały przeprowadzić zatrzymania. Z kolei Ministerstwo Obrony podało w komunikacie, że siły bezpieczeństwa odpowiedziały na strzały z obozu demonstrantów. Ci ostatni jednak utrzymują, że nie byli uzbrojeni, gdy siły bezpieczeństwa otworzyły ogień.
Rzeczniczka ONZ w Iraku Eliana Nabaa potwierdziła, że w starciach zginęło wiele osób, i wezwała obie strony, by bezzwłocznie złożyły broń.
Iraccy żołnierze zabili też 13 demonstrantów, którzy na wieść o ofiarach śmiertelnych w Hawii usiłowali zaatakować pozycje wojska w prowincji Kirkuk.
10 lat po inwazji na Irak kraj jest pogrążony w kryzysie politycznym. Od trzech miesięcy w regionach, gdzie sunnici stanowią większość mieszkańców, dochodzi do protestów tej społeczności, która uważa, że jest marginalizowana przez zdominowany przez szyitów rząd Malikiego. Sunniccy rebelianci próbują w ten sposób zaostrzyć konflikt wyznaniowy w kraju i zdestabilizować rząd Malikiego. Sunnici, stanowiący w Iraku mniejszość, zajmowali za rządów Saddama Husajna najwyższe stanowiska w aparacie rządowym, wojsku i służbach specjalnych.
(PAP)