W głosowaniu w sobotnie popołudnie, szóstym od początku wyborów, Napolitano otrzymał 738, czyli prawie trzy czwarte wszystkich głosów. Kandydat Ruchu Pięciu Gwiazd, konstytucjonalista Stefano Rodota, dostał 217 głosów.
To historyczne wydarzenie w 67-letnich dziejach Republiki. Żaden prezydent nie został wcześniej wybrany na drugą kadencję.
Nieoczekiwany obrót wydarzeń w Rzymie, wywołujący ogromne zainteresowanie światowych mediów, to rezultat politycznego pata w głęboko podzielonym parlamencie, który w pięciu wcześniejszych głosowaniach nie wybrał następcy Napolitano i od lutowych wyborów nie może doprowadzić do powołania nowego rządu. W czwartek i piątek głosów zabrakło zarówno wspólnemu kandydatowi centrolewicy i centroprawicy Franco Mariniemu, jak i byłemu premierowi Romano Prodiemu, zgłoszonemu przez centrolewicową Partię Demokratyczną (PD).
W tej sytuacji przywódca PD Pier Luigi Bersani udał się do Kwirynału i poprosił prezydenta, by zgodził się ponownie kandydować.
Decyzję szefa państwa uznano za dowód tego, jak poważny jest kryzys i chaos polityczny we Włoszech.
Politycy centrolewicy i centroprawicy podziękowali Napolitano za to, że zgodził się pozostać na stanowisku. W komentarzach wyraża się opinię, że sędziwy prezydent uratował honor i godność Włoch.
Obecnie przed prezydentem stoi najważniejsze zadanie - doprowadzenie do powołania nowego rządu. Tymczasem zaledwie przed kilkoma dniami Napolitano mówił, że misję tę zostawia swemu następcy.
Napolitano zostanie zaprzysiężony na urząd w poniedziałek.
PAP
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.