Wcześniej doradca rosyjskiego prezydenta ds. polityki zagranicznej Jurij Uszakow poinformował, że Putin wie już o tym, że podejrzani mieszkali przez jakiś czas w Rosji. "Prezydent został powiadomiony o tym, co podają media" - powiedział Uszakow, dodając, że Kreml nie dysponuje oficjalnymi informacjami na ten temat.
Pieskow oświadczył, że wszystkie napływające wiadomości wymagają weryfikacji. "Z dużą uwagą śledzimy doniesienia mediów" - oznajmił, dodając, że nie wie, czy jakieś informacje na ten temat napływają do Moskwy za pośrednictwem służb specjalnych.
Rzecznik Kremla przypomniał, że "od początku poprzedniej dekady, gdy na Północnym Kaukazie trwała wojna, Putin niejednokrotnie mówił, że nie ma swoich i obcych terrorystów; że nie wolno ich kokietować, różnicować, z jednymi rozmawiać, a z innymi - nie, bo wszyscy oni zasługują na izolowanie".
Bezpośrednio po tragedii w Bostonie, w depeszy kondolencyjnej do amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy, Putin zadeklarował, że Rosja "w razie potrzeby będzie gotowa pomóc władzom Stanów Zjednoczonych w prowadzonym przez nie dochodzeniu".
Putin ostro potępił zamach, określając go jako "barbarzyńską zbrodnię". Wyraził przekonanie, że "walka z terroryzmem wymaga aktywnej koordynacji wysiłków całej wspólnoty światowej".
Agencja ITAR-TASS, powołując się na źródło policyjne na Północnym Kaukazie, podała, że czeczeńscy bracia Tamerlan i Dżochar Carnajewowie, podejrzani o zdetonowanie dwóch bomb przy mecie Maratonu Bostońskiego, nie byli notowani przez policję w Rosji.
PAP