54-letni Mahama sprawuje urząd prezydenta od lipca, gdy jako wiceprezydent zastąpił zmarłego szefa państwa Johna Atty-Millsa. W grudniowej elekcji pokonał minimalnie kandydata opozycji Nanę Akufo-Addo. Dla dobiegającego siedemdziesiątki Akufo-Addo była to już druga minimalna porażka w walce o prezydenturę. Trzeciej szansy zapewne już mieć nie będzie. Choćby z tego powodu zaskarżył więc wyniki elekcji do sądu.
Niezależni obserwatorzy nie dostrzegli jednak powodów, by kwestionować wybory, które ich zdaniem przebiegły wzorowo, jak wszystkie w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, w czasie którego Ghana z kraju biednego, wstrząsanego wojskowymi zamachami i rządzonego przez dyktatorów, przerodziła się w bastion demokracji, porządku i rozwoju gospodarczego.
Dwudziestopięciomilionowa Ghana od początku swojego istnienia chciała być dla Afryki wzorem. Jako pierwsza, w 1957 r., zdobyła niepodległość i jako pierwsza, pod rządami zauroczonego socjalizmem prezydenta-wizjonera Kwame Nkrumaha wzywała, by wymazać postkolonialne granice i zjednoczyć Afrykę w jedno państwo, na wzór Stanów Zjednoczonych.
Kres utopijnym eksperymentom i coraz bardziej dyktatorskim rządom Nkrumaha położył w 1966 r. przewrót, który zapoczątkował epokę wojskowych dyktatur, puczów i gospodarczego upadku. Ostatni wojskowy dyktator Jerry J. Rawlings okazał się jednak zbawcą Ghany.
Pierwszego zamachu dokonał jako 32-letni porucznik w 1979 r. Odebrał władzę wojskowym, zorganizował wybory i oddał rządy cywilom. Kiedy jednak uznał, że i ci nie radzą sobie z rządzeniem, 31 grudnia 1981 r. dokonał kolejnego zamachu i tym razem sam ogłosił się prezydentem.
Jako władca bezwzględny i absolutny przeprowadził w Ghanie zalecane przez Zachód, radykalne reformy gospodarcze, uporządkował finanse, ukrócił korupcję, a pod koniec lat 80. zgodził się przywrócić w kraju działalność partii politycznych i w 1992 r. zorganizował wybory prezydenckie.
Sam w nich wystartował, ściągając wpierw wojskowy mundur i zakładając własną partię Narodowy Kongres Demokratyczny. Zwyciężył w wyborach ponownie cztery lata później. I kiedy spodziewano się, że zmieni konstytucję, która ograniczyła liczbę kadencji prezydenckich do dwóch, Rawlings zaskoczył jeszcze raz świat, ogłaszając, że zgodnie z prawem składa prezydencki urząd. Już wtedy Zachód ogłosił Rawlingsa i Ghanę wzorem demokratycznych obyczajów w całej Afryce.
A Ghana nie przestała zaskakiwać. Wybory w 2000 r. wygrała bowiem opozycyjna Nowa Partia Patriotyczna (NPP), a rządzący NDC uszanował wolę wyborców i uznał zwycięstwo przywódcy opozycji Johna Kuffura. Ten rządził dwie kadencje po czym wzorem Rawlingsa i zgodnie z konstytucją ustąpił.
Wybory w 2004 r. znów wygrała opozycja – NDC – i znów przejęła władzę, stwarzając kolejny, niespotykany w Afryce precedens. Nowym prezydentem kraju został John Atta Mills, a Barack Obama, pierwszy czarnoskóry prezydent USA, podczas swojej pierwszej oficjalnej podróży do Afryki w 2009 r. odwiedził najpierw Ghanę i nazwał ją wzorem do naśladowania i nadzieją dla Czarnego Lądu.
Od dwudziestu lat podstawą stabilności politycznej w Ghanie są wymieniające się władzą centrolewicowa NDC i centroprawicowa NPP. Wojsko do polityki się więcej nie miesza, wybory nadzoruje niezależna komisja wyborcza, a frekwencja jest w nich zawsze wysoka. Sądy są niezawisłe, a telewizja, rozgłośnie radiowe i gazety cieszą niczym nie skrępowaną wolnością słowa. Kiedy w lipcu umarł na raka prezydent Atta-Mills, sukcesję przeprowadzono sprawnie i spokojnie.
Sukcesy odnosiła także gospodarka, oparta na uprawie kakao, wydobyciu złota, ale przede wszystkim rodzimej przedsiębiorczości. Od 2010 r. Ghana eksportuje też ropę naftową, odkrytą tam trzy lata wcześniej.
Dzięki petrodolarom w Ghanie tempo gospodarczego wzrostu sięgnęło kilkunastu procent rocznie, spadło bezrobocie, wzrosły zagraniczne inwestycje, zmalała liczba ludzi biednych, których dzienne dochody nie przekraczają jednego dolara. Na początku lat 90. nędzarze stanowili ponad połowę ludności kraju, teraz jest ich mniej niż 30 proc., a w 2011 r. Ghana została zaliczona przez Bank Światowy do grupy krajów średnio zamożnych, choć tych uboższych. Ghana ma realne szanse, by jako pierwsza w Afryce spełnić wyznaczony przez ONZ milenijny cel zmniejszenia o połowę liczby głodujących i biednych.
Petrodolarowe bogactwo Ghańczyków ucieszyło, ale i przysporzyło trosk. Mieszkańcy kraju, a także politycy obawiają się czy ropa naftowa nie zniszczy wyremontowanej z takim trudem gospodarki, nie sprowadzi na Ghanę zarazy rozrzutności, korupcji i złodziejstwa, które zamiast przynieść łatwe bogactwo, doprowadziły do upadku naftowe potęgi Nigerii czy Czadu.
Wojciech Jagielski (PAP)