Lokale wyborcze zostaną zamknięte o godz. 21 czasu miejscowego (20 w Polsce). Wtedy też zostaną podane pierwsze wyniki głosowania.
Istnieją jednak obawy, że rezultat wyborów na nowo rozbudzi konflikt z reprezentującym centroprawicę prezydentem Traianem Basescu i zdestabilizuje sytuację w kraju w czasie, gdy Bukareszt negocjuje pożyczkę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW).
Ponta i Basescu nie kryją wrogiego nastawienia wobec siebie. W lipcu szef rządu próbował doprowadzić do odwołania głowy państwa w drodze referendum, zawiodła jednak frekwencja.
Komentatorzy twierdzą, że nawet jeśli centrolewicowa Unia Społeczno-Liberalna (USL) skupiająca Partię Socjaldemokratyczną (PSD) premiera, liberałów z Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) Crina Antonescu i niewielką Partię Konserwatywną (PC), Basescu powierzy misję powołania gabinetu komuś innemu, niż Ponta, co może skutkować kolejnym kryzysem politycznym.
Ostatnie sondaże dają USL 57,5 proc. głosów - wynika z badania ośrodka Public Affairs przeprowadzonego na zlecenie państwowej agencji prasowej Agerpres. Prawicowe Przymierze Rumunii (ARD), nowa koalicja centroprawicowych partii zdominowana przez opozycyjną Partię Liberalno-Demokratyczną, cieszy się poparciem zaledwie 18,6 proc. Trzecią pozycję - z wynikiem 12,9 proc. - zajmuje populistyczna Partia Ludowa biznesmena Dana Diaconescu. 5-proc. próg wyborczy przekroczy także najprawdopodobniej Związek Węgrów w Rumunii.
Również teraz przewiduje się niską frekwencję; ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Tomasz Dąborowski w rozmowie z PAP nie spodziewał się, aby udział był znacząco wyższy niż podczas referendum, ponieważ „większość rumuńskiego społeczeństwa jest sfrustrowana całą klasą polityczną i zmęczona nieustanną wojną na górze”.
PAP