"Wyścig jest dla mnie skończony" - powiedział Santorum w przemówieniu w Gettysburgu w Pensylwanii, swoim rodzinnym stanie.
Były senator używał określenia "zawieszenie" kampanii wyborczej, ale oznacza do de facto rezygnację z dalszego kandydowania.
Santorum prowadził kampanię pod skrajnie konserwatywnymi hasłami w sprawach społeczno-kulturowych, jak aborcja, antykoncepcja i prawa gejów i cieszył się poparciem religijnej prawicy.
Przegrał jednak serię prawyborów w ostatnich tygodniach, głównie na środkowym zachodzie USA, gdzie liczył na sukcesy.
Romney, były gubernator Massachusetts, zyskiwał nad nim coraz większą przewagę, gromadząc rosnącą liczbę delegatów na przedwyborczą konwencję partyjną, która nominuje kandydata GOP na prezydenta.
Z analiz i sondaży w kolejnych stanach, gdzie odbędą się następne rundy prawyborów, wynikało, że Santorum praktycznie nie ma szans na dogonienie Romneya. Były senator mimo to długo zapewniał, że będzie kontynuował walkę. We wtorek jednak się wycofał.
Decyzja Santoruma jest dobrą wiadomością dla Romneya, faworyzowanego przez partyjny establishment. Pozwoli mu bowiem całkowicie skupić swoją kampanię na Baracku Obamie, który ubiega się o reelekcję.
O nominację prezydencką, poza Romneyem, starają się jeszcze: były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich i kongresman z Teksasu Ron Paul.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)