W poniedziałek siły specjalne policji OMON zatrzymały w stolicy Rosji około 250 uczestników manifestacji, zorganizowanych przez oponentów Putina, którzy uznali wygrane przez niego niedzielne wybory prezydenckie za nieuczciwe.
Policjanci byli wyjątkowo brutalni. Co najmniej sześć osób wymagało pomocy lekarskiej. Jednej z demonstrantek funkcjonariusze OMON-u złamali rękę.
Większości spośród zatrzymanych postawiono zarzut naruszenia przepisów dotyczących zgromadzeń publicznych, za co grozi grzywna od 1000 do 2000 rubli (od ok. 34 do ok. 68 USD). Wszelako niektórych oskarżono o niepodporządkowanie się poleceniom policji, co jest już zagrożone karą nawet do 15 dni aresztu.
Ten drugi zarzut postawiono m.in. znanemu adwokatowi, bojownikowi z korupcją i blogerowi Aleksiejowi Nawalnemu, jednemu z liderów liberalnego ruchu Solidarność Ilji Jaszynowi i przywódcy radykalnego Frontu Lewicy Siergiejowi Udalcowowi. Wiadomo już, że Nawalny stanie przed sądem 15 marca.
W Moskwie opozycjonistów zatrzymano po zakończeniu legalnej manifestacji na placu Aleksandra Puszkina, gdy usiłowali zorganizować tam bezterminową akcję protestacyjną.
Według organizatorów w demonstracji na placu Puszkina uczestniczyło około 20 tys. osób. Natomiast według policji w manifestacji wzięło udział około 14 tys. ludzi. Po wiecu na placu pozostało 500-600 osób.
Uczestnicy manifestacji na placu Puszkina domagali się m.in. odejścia Putina oraz powtórzenia wyborów parlamentarnych i prezydenckich.
Udalcow poinformował we wtorek, że oponenci prezydenta-elekta zrezygnowali z organizowania w Moskwie kolejnych protestów w czwartek i piątek. Lider Frontu Lewicy zapowiedział zarazem, że kolejna akcja opozycji w stolicy odbędzie się w najbliższą sobotę.
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)