Szef białoruskiej dyplomacji utrzymywał przy tym, że wokół sytuacji na granicy „krąży na Zachodzie wiele fejków, że na Białorusi są rzekomo obozy przygotowujące migrantów do przekroczenia granicy”. Dodał, że nikt nie przedstawił stronie białoruskiej „faktów”.
Ryżankou stwierdził, że Polska nie zareagowała na białoruską propozycję, a w zamian zaczęła „stawiać żądania polityczne”, co Mińsk uważa za sytuację „nie do przyjęcia”.
Działania strony polskiej nazwał „gorączkowymi i niesystemowymi”. Jego zdaniem przyniosły wyłącznie „ogromne trudności” dla przewoźników (głównie polskich) i zwykłych obywateli.
Niezależny portal Nasza Niwa przypomniał, że 10 lipca Polska czasowo wstrzymała przyjmowanie ciężarówek przez przejście graniczne w Kozłowiczach. „To właśnie zawieszenie przepływu towarów jest, według ekspertów, głównym instrumentem nacisku ze strony Polski na władze Białorusi. Polska próbuje zatrzymać kryzys migracyjny na granicy i doprowadzić do uwolnienia (działacza polskiej mniejszości i dziennikarza, posiadającego obywatelstwo Białorusi) Andrzeja Poczobuta” – dodał portal.
Nasza Niwa przypomniała, że temat sytuacji na granicy podejmował podczas wizyty w Chinach prezydent Andrzej Duda. Później Polska wysłała Białorusi sygnał, którym były szczegółowe kontrole w terminalu w Małaszewiczach przy granicy z Białorusią, ważnym zwłaszcza dla transportu towarów z Chin.
Jak podkreślili opozycyjni dziennikarze, w kolejnych dniach zmniejszyła się liczba migrantów atakujących polską granicę. Nasza Niwa przekazała również, że władze Białorusi miały (według nieoficjalnych informacji obrońców praw człowieka) zwolnić około 20 więźniów politycznych, jednak nie było wśród nich Andrzeja Poczobuta.
na podst. "Nasz Dziennik", AB, PAP