8 listopada w Stanach Zjednoczonych odbyły się tzw. wybory połówkowe do Kongresu USA. Liczenie głosów wciąż nie zostało zakończone.
Republikanie wygrywają w Izbie Reprezentantów. Obecnie (10 listopada, godz. 12.00 polskiego czasu) prowadzą 207 do 184 i są zdecydowanie bliżej do uzyskania wynoszącej 218 mandatów większości. Demokraci stoją natomiast przed szansą na utrzymanie większości w Senacie. Mają już pewnych 48 mandatów, a potrzebują 50. Republikanie zdobyli ich na razie też 48.
Wybory do Kongresu USA
O opinię na temat wyników i przebiegu tegorocznych wyborów Krzysztof Skowroński zapytał na antenie Radia WNET Wojciecha Cejrowskiego.
Jego gość zwrócił uwagę m.in. na absurdalne przypadki, towarzyszące liczeniu wyników. Przypomniał też, że prawie nigdy w historii tego kraju liczenie nie było tak przedłużane. Jego zdaniem, jeżeli Amerykanie przestaną wierzyć we własny system demokratyczny, to przestaną chodzić do głosowania, co ułatwi ewentualne fałszerstwa.
– Na razie wiemy ogólnikach, natomiast wyniki te w spornych stanach będą nie wiadomo kiedy. To podważa wiarę Amerykanów w ich własny system wyborczy oraz podważa chęć do głosowania. Jak na Amerykę absurdalne ale kosmicznie absurdalne, że nie policzyli głosów w jeden dzień. Przez wiele lat tak było – zaznaczył Cejrowski. Przypomniał, że nawet w trakcie wojny secesyjnej wyniki wyborów prezydenckich zostały policzone w trakcie tygodnia. W czasie, gdy nie było prądu i dobrego transportu. – A teraz w stanie Arizona nie są w stanie się doliczyć – wskazał.
Cejrowski: Dwie pułapki
Krzysztof Skowroński dopytywał, czy w tych wyborach mamy do czynienia z jakąś matematyczną pułapką.
– Pułapki są dwie. Obie zostały zastawione przez Demokratów i obie na Demokratów pracują. Po pierwsze, maszyny głosujące były krytykowane już na poprzednich wyborach. (…) One się mylą i mylą się zawsze na korzyść demokratów. Za mówienie takich rzeczy zamykali konto na Twitterze, zamykali konto na Facebooku, mówiono o oszołomach i marginesie. Potem się okazało, że nie tylko margines, ale zjawisko powszechne, że maszyny były już wcześniej wycofywane w różnych miejscach i to nie było tylko w roku 2016. Ale wycofywano je wcześniej bez kontekstów politycznych. Mówienie o tym w kontekstach politycznych było karane. Dzisiaj to Demokraci mówią głośno o tym. Ci sami, którzy bili po łapach za mówienie, że system źle liczy i oszukuje. Mówią to wtedy, kiedy im się opłaca, gdy któryś z ich kandydatów przegrał – powiedział Cejrowski, omawiając kwestię na konkretnym przykładzie Arizony.
– Drugi rodzaj problemu to są głosy pocztowe. Najłatwiej je sfałszować. Nawet dziecko mogłoby to zrobić. Można je wysłać już na sześć tygodni przed wyborami – są takie miejsca. Kiedy zbadano, jak głosują ludzie listownie, to okazało się listownie, głosują głównie na Demokratów, a Republikanie idą do lokalu. Jeżeli spowodujesz, że w dniu wyborów, w godzinach urzędowania maszyna nie przyjmuje głosów (jak w tym roku w Arizonie), to Republikanie są pokrzywdzeni. Ale można na tym zrobić masę innych przekrętów, m.in. dorobić głosów i dorobić głosy osób, które nie żyją – powiedział, dodając, że w kraju są też miliony nielegalnych imigrantów, którym często umożliwia się głosować bez sprawdzania dokumentów tożsamości.
Cejrowski: Kłopoty z liczeniem głosów dotyczą tych stanów, w których mogłaby być czerwona fala
W dalszej części programu Cejrowski tłumaczył, w jaki sposób przed ewentualnymi fałszerstwami wyborczymi zabezpieczała się Floryda.
– A co najciekawsze, kłopoty z liczeniem głosów dotyczą wszystkich stanów, w których miała być czerwona fala, a nie ma republikańskiego gubernatora, który pilnowałby porządku, jak na Florydzie. Tam, gdzie spodziewano się, że ludzie zniechęceni do tego, co robi ekipa Bidena, zagłosują bardziej na Republikanów – mówił Cejrowski.