W akcji poszukiwawczej uczestniczą śmigłowce z Łotwy, Szwecji i Litwy. Udało się namierzyć szczątki maszyny i plamę oleju.
Prywatny samolot, który wpadł do Bałtyku to zarejestrowana w Austrii Cessna 551 zbudowana w 1979 roku, która wystartowała z Hiszpanii w niedzielę o 14.57. Według niemieckiego „Bilda” pilot informował o problemie z ciśnieniem w kabinie i stracił kontakt z kontrolą ruchu lotniczego przelatując nad północno-wschodnią Francją. Gazeta pisze, że oprócz pilota na pokładzie była kobieta i ich dwie córki.
Gdy samolot minął lotnisko w Kolonii, gdzie miał wylądować, kontrola ruchu lotniczego próbowała skontaktować się z pilotem, ale nie otrzymała odpowiedzi. Z tego powodu wysłano niemieckie myśliwce, a potem także duńskie, podczas gdy samolot obrał kurs na Morzem Bałtyckim.
„Żaden z pilotów odrzutowców nie widział nikogo w kokpicie”– oświadczyło Centrum Ratownictwa Morskiego i Lotniczego. Według mediów pilot mógł stracić przytomność.
O 19.35 samolot zaczął tracić wysokość i prędkość. Kilka mil od wybrzeża Łotwy zaczął gwałtownie się kołysać. Krótko przed godziną 20 Cessna zniknęła z radarów. Później szwedzki helikopter ratunkowy znalazł w wodzie wrak i plamę oleju. Niestety był zmuszony przerwać akcję, aby zatankować paliwo.
na podst. wprost.pl