Mariusz Lewandowski, który występował w Szachtarze Donieck i Sewastopolu, zaznaczył w wywiadzie, że cały czas jest w kontakcie z ludźmi, których poznał podczas tych 14 lat spędzonych na Ukrainie. Jak powiedział, osoby te są mocno podzielone. Część jest w Doniecku i stoi po stronie rosyjskiej, walcząc z Ukrainą, inni przebywają w Kijowie i walczą z Rosją. Mariusz Lewandowski podkreśla jednak, że zarówno jedni, jak i drudzy cierpią.
Grając w Szachtarze, a później w Sewastopolu, widział, że ludzie, którzy tam mieszkają, czują się Ukraińcami, ale zdecydowanie mocniej utożsamiają się z Rosją niż z Zachodem.
Z jego obserwacji wynikało, że Lwów i Kijów pragnęły zbliżyć się jak najmocniej do Europy, jednak ludzie z Donbasu nie chcieli się z nią integrować, chcieli żyć tak jak zawsze.
Mariusz Lewandowski w udzielonym wywiadzie zaznacza, że choć można było odczuć wzajemną niechęć, to jednak nie nazwałby tego nienawiścią i, jak podkreśla, na żadną wojnę się nie zanosiło.
Zapytany o to, czy Rosja stała się dla niego symbolem zła odpowiada, że nie można wszystkich Rosjan wrzucić do jednego worka. „Zobaczmy, jak wielu ludzi w tym kraju protestuje przeciwko wojnie, oni jej nie chcą” – mówi.
Zdaniem rozmówcy, wojna to są straszne tragedie, ale też ogromne sankcje, które się odbijają na zwykłych ludziach. „Wszyscy na tym stracimy” – podsumowuje.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.