"Financial Times" informuje w środę, że dzień wcześniej kilku mężczyzn potwierdziło dziennikowi przed szpitalem w Doniecku, że stanowią część czeczeńskiego oddziału, który tydzień temu przybył do tego miasta na wschodzie Ukrainy, aby walczyć w szeregach separatystów.
"Nasz prezydent (Ramzan Kadyrow) wydał nam rozkaz. Wezwał i przyjechaliśmy" - powiedział 33-letni bojownik. Dodał, że jego oddział nazywany jest "dziką dywizją".
Mężczyźni poinformowali, że jeden z ich towarzyszy zginął, a czterech zostało ciężko rannych w ukraińskim ataku z powietrza na lotnisko w Doniecku w poniedziałek, gdy ukraińskie siły rządowe odbijały port lotniczy z rąk separatystów.
W oświadczeniu zamieszczonym w środę w internecie Kadyrow zaprzeczył, by wydał jakimkolwiek oddziałom rozkaz udania się na Ukrainę i uczestniczenia w walkach po stronie prorosyjskich bojowników. Zaznaczył, że dwie trzecie z trzech milionów Czeczenów żyją poza Czeczenią, więc nie "może on wiedzieć, dokąd każdy z nich jeździ".
Jak pisze "FT", przedstawiciel rosyjskiego MSZ wyraził opinię, że zagraniczne media wyolbrzymiają doniesienia o obecności uzbrojonych Czeczenów we wschodniej Ukrainie. "Jeśli są oni Czeczenami, są obywatelami Federacji Rosyjskiej - mówił. - Ale możemy zapewnić, że nie wysyłaliśmy tam naszych sił".
We wtorek MSZ w Kijowie zwrócił się do wspólnoty międzynarodowej o podjęcie działań na rzecz powstrzymania agresji Rosji wobec Ukrainy. "Konieczne jest podjęcie wspólnych wysiłków, by zmusić Kreml do zaprzestania wysyłania terrorystów i broni na terytorium naszego państwa oraz do odwołania z terytorium Ukrainy rosyjskich dywersantów" - oświadczyła ukraińska dyplomacja.
"Agresywne działania Rosji i kontrolowanych przez nią kolaborantów z terrorystycznych organizacji Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa to kolejny dowód, że Kreml nie ma zamiaru wypełniać porozumień genewskich nawet po przeprowadzeniu na Ukrainie wyborów prezydenckich, które świat uznał za demokratyczne" - napisano w oświadczeniu MSZ. (PAP)