Ministrowie finansów UE próbują za wszelką cenę znaleźć sposób na podźwignięcie europejskich finansów. Czasu mają coraz mniej – zaledwie tydzień. W dodatku coraz poważniej rozważane są scenariusze po upadku wspólnej waluty.
Na rozstrzygnięcia w Europie postanowiły nie czekać światowe banki centralne. Wczoraj Fed, Europejski Bank Centralny, Bank Japonii, Szwajcarski Bank Narodowy, Bank Anglii oraz Bank Kanady zaskoczyły rynki skoordynowaną akcją. Instytucje te ułatwią bankom komercyjnym dostęp do finansowania w dolarach.
– Na takich decyzjach zyskują przede wszystkim ryzykowne aktywa, takie jak akcje – twierdzi Sal Catrini, dyrektor zarządzający ds. akcji w Cantor
Fitzgerald. Stąd też euforia na rynkach oraz zwyżki polskich i światowych indeksów. Czy ożywienie będzie trwalsze? Nie jest to przesądzone.
– To ostatnia chwila, by dokończyć i uzgodnić odpowiedź UE na kryzys – powiedział wczoraj na spotkaniu ministrów finansów krajów UE Olli Rehn, komisarz ds. gospodarczych.
8 grudnia do Brukseli zjeżdżają unijni przywódcy na dwudniowe spotkanie na szczycie.
– 9 grudnia będzie kluczowym dniem dla rynków. I testem dla przywódców. Muszą wymyślić coś naprawdę nowego – mówi Janis Emmanuilidis, ekspert European Policy Centre.
Czy bez porozumienia euro czeka spektakularny upadek i powrót do narodowych walut? – To jest scenariusz bardziej realistyczny niż kiedykolwiek. Koszty będą gigantyczne – ostrzega Benedicta Marzinotto z instytutu Bruegel.
Eksperci wskazują na ogromne trudności przy ewentualnej likwidacji wspólnej waluty. – Będzie chaos – mówi Emmanuilidis. Traktaty nie przewidują bowiem wyjścia ze strefy euro, nie ma warunków zamiany długów w euro na nowe waluty narodowe. Ale przede wszystkim nie wiadomo, kto ma decydować o wyjściu danego kraju i pozostaniu innego.
Wygranych nie będzie, a stracić mogą nawet Niemcy. Według wyliczeń ekspertów po upadku euro i wprowadzeniu niemieckiej marki jej wartość w stosunku do innych walut mogłaby wzrosnąć nawet o 40 procent.
– W 100 procentach wykluczam możliwość rozpadu strefy euro – oświadczył Jacek Rostowski. Zapewnił jednak, że Polska jest przygotowana na poważne turbulencje na rynkach.