Okolica Rady Najwyższej w Kijowie jest odcięta od reszty miasta. Dostępu do niej bronią kordony milicji i młodzi ludzie. Sztab antymajdanu znajduje się w parku Maryjskim przylegającym do budynku parlamentu. Dochodzą również wiadomości ze wschodniej części kraju, jak ludność cywilna odpiera kolejne ataki na budynki administracyjne przez przyjeżdżających tam zwolenników euromajdanu.
Na ulicy tłoczą się grupy zwolenników władzy, którzy przyjechali do Kijowa ze wschodnich części Ukrainy. Kilkadziesiąt osób wyróżnia się w tłumie dużymi czerwonymi znakami z napisem "stop majdan". Przyjechali z Krymu.
Młody człowiek w czarnej kurtce mówi: „Jesteśmy dzielnymi chłopakami z Krymu" i uśmiecha się. „Wszyscy głosowaliśmy na Janukowycza. Ludzie na Majdanie to faszyści. Chcą wojny" - przekonuje.
W tłumie powiewają niebieskie flagi rządzącej Partii Regionów. Ludzie niosą transparenty z napisami po angielsku: "militaryści z Majdanu pod sąd", "Nie dla Bandery", "prezydencie chroń Ukrainę".
Skandując "Janukowycz nasz prezydent" czy "jesteśmy za stabilizacją", idą w kierunku sceny obok budynku parlamentu, gdzie trwa specjalne posiedzenie parlamentu.
Na podst. PAP
Komentarze
Nie Ukraińcy są inicjatorami tych zamieszek. Banderowcy są jedynie narzędziem do zburzenia kolejnego kraju.
Widzę tu analogię z Libią, Tunezją - gdzie walczący z islamskim terroryzmem przepchnęli do władzy właśnie radykalnych islamistów, to samo usiłują robić w Syrii.
Ukraina nie jest wyjątkiem. Rękami faszystów usiłuje się zburzyć kraj. Kraj, który i tak ledwo się trzyma, który potrzebuje konkretnych reform - ale daleko nie takich, jakie były założone w umowie stowarzyszeniowej. Były tam bowiem zapisy o pozamykaniu większości fabryk i zakładów, ograniczeniu eksportu produktów spożywczych do UE, w tym zboża. Rękami Europy chciano powalić Ukrainę na kolana. Nie udało się. Dlatego zaczerpnęli pomocy faszystów.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.