Opozycja zarzuca Azarowowi i całej ekipie prezydenta Wiktora Janukowycza bezprawne podjęcie decyzji o niepodpisaniu umowy stowarzyszeniowej z UE.
Władze oskarżane są także o sprowokowanie z pomocą wynajętych dresiarzy ataku na administrację prezydencką w niedzielę, podczas którego ucierpiało ok. 300 osób.
Przed parlamentem znajduje się kilka tysięcy zwolenników opozycji. Część z nich blokuje wejście do siedziby rządu. Wszystkie dojazdy do siedziby Rady Najwyższej (parlamentu) są zastawione pojazdami milicyjnymi. Dojścia budynku chroni potrójny kordon milicjantów z oddziałów specjalnych Berkut.
W nocy przy wejściu do parlamentu w błyskawicznym tempie zbudowano scenę. Gromadzą się przy niej grupki młodych ludzi w strojach sportowych. Nazywani są oni "tituszkami", od nazwiska chuligana, który wiosną na oczach milicji pobił dwójkę reporterów relacjonujących opozycyjną demonstrację.
We wtorek nad ranem MSW Ukrainy wydało komunikat, w którym zaapelowało do protestujących, by nie ulegali prowokacjom. W poniedziałek premier Azarow mówił na spotkaniu z ambasadorami UE, Stanów Zjednoczonych i Kanady, że sytuacja z protestami nosi znamiona przewrotu, a według informacji rządu demonstranci przygotowują się do zajęcia siedziby parlamentu.
Zgromadzeni na Majdanie Niepodległości, którzy w niedzielę zajęli kijowski ratusz i dom związków zawodowych, w poniedziałek wieczorem opanowali jeszcze jeden budynek - Pałac Październikowy, w którym zazwyczaj odbywają się uroczyste akademie i koncerty.
Ochrona nie stawiała oporu, a opozycja wyjaśniła, że Pałac potrzebny jest do ogrzewania marznących na dworze ludzi. We wtorek rankiem temperatura w Kijowie wynosiła minus 4 stopnie Celsjusza.
Prounijne demonstracje na Ukrainie, zorganizowane najpierw przez działaczy społecznych i dziennikarzy, rozpoczęły się 21 listopada. Kilka dni później protesty zaczęła zwoływać także opozycja. PAP