– To nie jest sytuacja nagła. Wiadomo, że utrzymujemy się tylko z darów i nasz kapitał maleje. Nie jesteśmy w stanie utrzymać się z małych datków przekazywanych przez ludzi – mówi nam Anna Stefanicka, sekretarz generalny Instytutu.
Z każdym rokiem coraz mniej pieniędzy trafia od tzw. starej imigracji, rozumiejącej potrzebę utrzymywania instytucji polskich przechowujących pamięć o naszej historii i dokonaniach. Tymczasem Instytut musi płacić coraz większy czynsz i ubezpieczenia.
Także samo funkcjonowanie ośrodka na poziomie odpowiadającym współczesnym potrzebom wymaga większych nakładów. – Obecnie mamy digitalizację, nowe standardy przechowywania archiwaliów, katalogowania. Nie jesteśmy w stanie oprzeć się tylko na pracy wolontariuszy. W tej chwili, żeby wystawa wyglądała atrakcyjnie, żeby przyciągnęła młodzież, nie wystarczy powiesić kilku medali. Trzeba zrobić to profesjonalnie, co oznacza też większe koszty – tłumaczy Stefanicka.
Może się wydawać, że dla miliona Polaków w Wielkiej Brytanii utrzymanie instytucji tak znaczącej dla narodowej dumy nie będzie problemem. Ale ludzie często nie wiedzą, czym jest Instytut Piłsudskiego, inni nie zdają sobie sprawy, że może mieć problemy z finansowaniem. Dopiero niedawna akcja „Ratujmy Enigmę” prowadzona w mediach polonijnych na Wyspach nieco to nagłośniła. Wpłynęło 2,3 tys. funtów. Na większe sumy kierownictwo Instytutu liczy po włączeniu się do inicjatywy Kongresu Polskich Przedsiębiorców.
Piotr Falkowski
"Nasz Dziennik"