Ta broniąca praw człowieka i dokumentująca stalinowskie zbrodnie organizacja pozarządowa umieściła 30 ekologów ze statku "Arctic Sunrise", w tym obywatela RP Tomasza Dziemianczuka, na liście więźniów politycznych przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach i koloniach karnych.
Swoją listę Memoriał ogłosił w związku Dniem Pamięci Ofiar Represji Politycznych, który był obchodzony w Rosji we środę.
Na liście znalazło się 70 więźniów, w tym m.in. opozycjoniści aresztowani w maju 2012 roku w Moskwie w czasie demonstracji przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml, członkinie punkrockowej grupy Pussy Riot Nadieżda Tołokonnikowa i Maria Alochina skazane w sierpniu ubiegłego roku na dwa lata łagru za wykonanie antyputinowskiego utworu w moskiewskim Soborze Chrystusa Zbawiciela, a także krytyk Kremla, były prezes koncernu naftowego Jukos Michaił Chodorkowski i jego partner biznesowy Płaton Lebiediew.
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej kontynuuje tymczasem przedstawianie nowych zarzutów działaczom Greenpeace'u zatrzymanym po akcji na Morzu Barentsa. O chuligaństwo zostało już oskarżonych 24 członków załogi "Arctic Sunrise", w tym 37-letni Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego.
23 października Komitet Śledczy zakomunikował, że zmienił wszystkim oskarżonym kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo". Zmiana ta oznacza złagodzenie zarzutów. O ile za "piractwo" w Rosji grozi do 15 lat łagru, o tyle za "chuligaństwo" - do 7 lat.
Komitet Śledczy nie wykluczył zarazem przedstawienia niektórym oskarżonym dodatkowych zarzutów, w tym "użycia przemocy wobec przedstawiciela władz", za co w Rosji grozi do 10 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. Jak dotąd żaden z ekologów dodatkowych zarzutów nie usłyszał.
18 września, operując z pokładu "Arctic Sunrise", działacze Greenpeace'u usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała do Murmańska.
Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące - do 24 listopada - wszystkich 30 członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów. Początkowo Komitet Śledczy postawił im zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat więzienia.
Aktywiści Greenpeace'u odrzucali oskarżenia o piractwo i stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa pracowników platformy wiertniczej. Podkreślają, że ich protest był akcją pokojową, a "Arctic Sunrise" nie naruszył 500-metrowej strefy bezpieczeństwa wokół platformy. Odrzucają także zarzut chuligaństwa, argumentując, że w żaden sposób nie naruszyli porządku publicznego.
Jeden z aresztowanych ekologów Dmitrij Litwinow w ubiegłym tygodniu spędził trzy dni w karcerze aresztu śledczego w Murmańsku. Poinformował o tym jego obrońca Mark Fejgin, który odwiedził go murmańskim więzieniu. Według adwokata Litwinienko został ukarany za znalezione w jego celi listy do żony i innych członków rodziny.
Dmitrij Litwinow ma obywatelstwo USA i Szwecji. Jest synem znanego radzieckiego dysydenta Pawła Litwinowa i prawnukiem stalinowskiego ludowego komisarza spraw zagranicznych Maksima Litwinowa.
Paweł Litwinow w 1968 roku uczestniczył w głośnej demonstracji na Placu Czerwonym w Moskwie przeciwko interwencji zbrojnej wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Później był jednym z organizatorów dysydenckiego samizdatu. W 1974 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.
Paweł Litwinow jest wśród apelujących do władz Rosji o uwolnienie uczestników akcji na Morzu Barentsa. "Rosja powinna docenić, że jej przyrody bronią ludzie, którzy przyjechali ze wszystkich stron świata" - oświadczył. PAP