15-latka wraz z rodziną została odesłana do Kosowa po przegraniu batalii o uzyskanie azylu nad Sekwaną.
Sprawa, w którą zaangażował się sam premier Jean-Marc Ayrault, wywołała oburzenie wśród imigrantów, ale i części Francuzów, którzy uważają, że policja posunęła się za daleko, zatrzymując nastolatkę Leonardę Dibrani przy kolegach z klasy i upokarzając ją publicznie.
Okupacja objęła cztery paryskie licea. W dwóch innych placówkach przy wejściu przeprowadzano kontrole.
"To niedopuszczalne, aby za rządów lewicy trzeba było pokazywać dokumenty, żeby wejść do szkoły. Wszyscy mają prawo do edukacji" - powiedział agencji AFP przez telefon rzecznik związanego z rządzącą we Francji Partią Socjalistyczną związku licealistów FIDL Steven Nassiri, który protestował przed liceum im. Karola Wielkiego.
Nauczyciele dziewczyny są "zszokowani metodami, które stosuje się przy odsyłaniu dzieci romskich niemówiących w rodzimym języku, do kraju pochodzenia, którego nie znają".
PAP