Oświadczenie Snowdena odczytano podczas posiedzenia komisji swobód obywatelskich PE (LIBE), która prowadzi śledztwo w sprawie doniesień o programie inwigilacji PRISM, prowadzonym przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA).
- Dziękuję Parlamentowi Europejskiemu i komisji LIBE za podjęcie wyzwania związanego z masową inwigilacją. Inwigilacja, która dotyczy raczej całych narodów, a nie tylko jednostek, może stać się największym współczesnym zagrożeniem dla praw człowieka - napisał Snowden w oświadczeniu, odczytanym europosłom przez amerykańską adwokat Jesselyn Radack.
- Kultura poufności uniemożliwia naszym społeczeństwom ustanowienie odpowiedniej równowagi między prawem do prywatności a interesami rządów - ocenił. Zdaniem Snowdena publiczna dyskusja o ustanowieniu takiej równowagi nie jest możliwa bez publicznej wiedzy na ten temat. - W moim kraju (USA - PAP) za ujawnianie tej wiedzy jest się prześladowanym i wypędzanym - dodał. Zaapelował o lepszą ochronę dla osób, które chcą informować o nieprawidłowych działaniach służb.
Snowden, były informatyk w NSA, nie był widziany publicznie od czasu, gdy 1 sierpnia otrzymał azyl tymczasowy w Rosji po ponad miesięcznym pobycie w strefie tranzytowej moskiewskiego lotniska Szeremietiewo, dokąd przyleciał 23 czerwca z Hongkongu. Waszyngton wielokrotnie apelował do Moskwy o wydanie Snowdena, którego władze USA oskarżają o szpiegostwo w związku z ujawnieniem informacji o inwigilacji elektronicznej prowadzonej przez amerykańskie służby.
Komisja LIBE wysłuchała w poniedziałek kilkorga byłych pracowników wywiadu USA i Wielkiej Brytanii, którzy potwierdzili doniesienia Snowdena, oskarżając służby tych państw o to, że pod przykrywką walki z terroryzmem na masową skalę inwigilują obywateli. - Nigdy nie wyobrażałem sobie, że USA mogą stosować metody (dawnej wschodnioniemieckiej bezpieki) Stasi - powiedział były pracownik NSA Thomas Drake. Jego zdaniem agencja ta stworzyła tajny system elektronicznego gromadzenia danych, który służy już nie tylko walce z terroryzmem, ale "obrabowywaniu ludzi z ich wolności".
- Wyolbrzymia się zagrożenie, aby mieć dostęp do tych danych (...) Byłem świadkiem tego, jak po (zamachach na USA) 11 września 2001 r. powstawało państwo nadzoru, które narusza zasady prywatności - dodał Drake. Uważa on, że w ten sposób działają "systemy państw totalitarnych".
W 2006 r. Drake odszedł z NSA i ujawnił mediom informacje na temat działań wywiadu. Jak relacjonował, za to wszczęto przeciwko niemu dochodzenie kryminalne, pozbawiono go statusu urzędnika służby cywilnej i emerytury. W podobnej sytuacji znalazła się Annie Machon, która pracowała dla brytyjskiego kontrwywiadu MI-5. Zrezygnowała z pracy i przekazała odpowiednim organom informacje o nieprawidłowych - jej zdaniem - działaniach tych służb. Zaapelowała ona o wprowadzenie prawa chroniącego informatorów, którzy ujawniają opinii publicznej kulisy nieprawidłowych działań tajnych służb.
- Informatorzy mogą zrobić coś dobrego, pomóc powstrzymać ten buldożer państwa totalitarnego - powiedziała Machon. Według niej w Wielkiej Brytanii są ustawy, które "pozwalają nakładać mediom kaganiec". - Dziennikarze mogą być skazywani za kontakty z informatorami - dodała.
Na początku czerwca brytyjski dziennik "Guardian" i amerykański "Washington Post" ujawniły dokumenty na temat istniejącego od 2007 r. programu PRISM. Podały, że w ramach tego programu NSA i FBI sprawdzają dane na serwerach takich firm, jak: Microsoft, Yahoo, Google, Facebook, Paltalk, AOL, Skype, YouTube i Apple; agenci służb specjalnych mają dostęp do plików audio i wideo, maili, czatów czy przesyłanych fotografii i dokumentów. Komisja PE, która prowadzi swoje śledztwo jawnie, chce je zakończyć do końca roku. Zamierza przesłuchać również m.in. przedstawicieli władz USA, w tym ambasadora tego państwa przy UE oraz reprezentantów NSA. (PAP)