"Międzynarodowa społeczność powinna zareagować, bo w przeciwnym razie wysłałaby sygnał dyktatorom, że można użyć broni chemicznej bez jakiejkolwiek reakcji ze strony społeczności międzynarodowej" - podkreślił szef Sojuszu Północnoatlantyckiego na konferencji prasowej.
Rasmussen powiedział, że potrzebna jest zdecydowana, międzynarodowa reakcja na atak z użyciem broni chemicznej 21 sierpnia pod Damaszkiem, by nie dopuścić do jej użycia w przyszłości. Zaznaczył, że jest "osobiście przekonany", iż użyto broni chemicznej w Syrii i że to reżim Baszara el-Asada jest za to odpowiedzialny.
Szef NATO podkreślił jednak, że Sojusz służy tylko jako forum konsultacji między sojusznikami i - jak podkreślił Rasmussen - nie widzi on innej roli dla NATO w sprawie Syrii. "To do indywidualnych sojuszników (w NATO) należy decyzja, jak odpowiedzieć i przy użyciu jakich środków militarnych, jeśli zdecydują się odpowiedzieć" - podkreślił Rasmussen pytany przez dziennikarzy o rodzaj ewentualnej interwencji w Syrii.
Tymczasem Syria apeluje do ONZ o powstrzymanie ataku. Syryjski rząd zwrócił się do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, aby "zapobiegł wszelkiej agresji na Syrię". Reżim w Damaszku po raz kolejny zaprzeczył doniesieniom o użyciu broni chemicznej.
Syria apeluje do sekretarza generalnego ONZ o "podjęcie wysiłków na rzecz zapobieżenia wszelkiej agresji przeciwko Syrii oraz dążenie do pokojowego rozwiązaniu politycznego kryzysu" - napisano w zaadresowanym do Ban Ki Muna liście ambasadora Syrii przy ONZ Baszara el-Dżaafariego.
"Rada Bezpieczeństwa ONZ (...) musi zapobiec wszelkiemu nieprzemyślanemu użyciu siły w sposób sprzeczny z prawem międzynarodowym" - dodano w liście.
"Po raz kolejny syryjski rząd powtarza, iż nigdy nie użył broni chemicznej (co zarzuca mu opozycja i państwa zachodnie)" - podkreślił ambasador Dżaafari. Jak dodał, władze Syrii zwróciły się również do sekretarza generalnego ONZ o wszczęcie śledztwa "w sprawie użycia takiej broni 19 marca" niedaleko Aleppo na północnym zachodzie kraju.
"Świat oczekiwał, że USA odegrają rolę promotora pokoju (...) na poważnie przygotowując międzynarodową konferencję w Genewie na temat Syrii, a nie jako kraj, który ucieka się do siły militarnej wobec tych, którzy sprzeciwiają się jego polityce" - napisał syryjski dyplomata.
W sobotę wieczorem prezydent USA Barack Obama zdecydował o przeprowadzeniu ograniczonej operacji przeciwko reżimowi syryjskiemu w reakcji na atak chemiczny w Damaszku z 21 sierpnia, ale postanowił wystąpić do Kongresu USA o zatwierdzenie tej operacji militarnej. Kongres ma zebrać się po przerwie wakacyjnej 9 września.
Według danych USA w ataku z 21 sierpnia, przeprowadzonym przez siły reżimu syryjskiego, zginęło co najmniej 1429 osób. Rząd Syrii twierdzi, że broni chemicznej użyli rebelianci dążący do obalenia prezydenta Baszara el-Asada.
Amerykański sekretarz stanu John Kerry przekazał, że USA mają dowody, iż w Syrii użyto sarinu. Dowodów tych dostarczyły próbki włosów i krwi przekazane Amerykanom przez tych, którzy jako pierwsi pospieszyli z pomocą ofiarom ataku w Damaszku.
Oskarżenia o stosowanie broni chemicznej wysuwano też wobec powstańców. Na początku lipca ambasador Rosji przy ONZ Witalij Czurkin powiedział, że Moskwa ma dowody na to, iż podczas ataku w pobliżu miasta Aleppo 19 marca powstańcy użyli sarinu.
(PAP)