"Rozumiemy powody, dla których należałoby położyć kres rozlewowi krwi w Syrii: zginęło ponad 100 tys. osób (...). Użycie broni chemicznej powoduje oburzenie całego cywilizowanego świata. Kwestię tę badają inspektorzy ONZ. Wystrzegamy się wyciągania jakichkolwiek wniosków przed (udostępnieniem) tego raportu" - powiedział Radosław Sikorski w rozmowie z paryskim dziennikiem.
"Le Monde" przypomina, że w obliczu interwencji w Syrii Europa znów podzieliła się: Francja i Wielka Brytania gotowe są podjąć jak najszybciej operację militarną, zaś Polska, która uczestniczyła w wojnie w Iraku i Afganistanie, ma tym razem zastrzeżenia wobec takich planów.
"Zgadzamy się z propozycją wysokiej przedstawiciel UE do spraw zagranicznych Catherine Ashton, która uważa, że należy ponownie uruchomić proces (pojednania) politycznego między syryjskimi władzami a opozycją" - wyjaśnił Sikorski.
W aranżowaniu takich negocjacji powinna pomóc Rosja. "Ponadto Rosja ma dodatkowe powody, by czuć się współodpowiedzialną za syryjski arsenał: to broń radziecka lub wyprodukowana dzięki radzieckim technologiom. Gdyby Rosja, która nie chce interwencji (w Syrii) zadeklarowała, że weźmie na siebie odpowiedzialność za zabezpieczenie tego arsenału, miałoby to wpływ na bieg wydarzeń" - podkreślił szef polskiej dyplomacji.
Pytany przez "Le Monde" o to, czy po wojnie w Iraku i Afganistanie Polska zrezygnowała z "polityki ekspedycyjnej", jak to ujął prezydent Bronisław Komorowski, i czy oznacza to zmianę polskiego nastawienia do NATO, Sikorski odpowiedział: "Najważniejszą odpowiedzialnością granicznego kraju Sojuszu (Północnoatlantyckiego) jest bronić flank tego Sojuszu, a więc naszego własnego terytorium".
Według Sikorskiego kryzys w Syrii, tak jak wcześniej w Libii, dowodzi, że "kraje z przeszłością kolonialną" decydują się na interwencje w krajach, które dla nas są bardzo obce. "I są takie (kraje), które muszą pilnować terytoriów objętych traktatem Sojuszu, za które jest on prawnie odpowiedzialny" - powiedział Sikorski.(PAP)