Ustawa jest reakcją rządu Angeli Merkel na wyrok Federalnego Trybunału Socjalnego (BSG) z jesieni 2015 roku. Sędziowie orzekli wówczas, że obywatele UE mają prawo do otrzymania pomocy socjalnej w Niemczech już po sześciu miesiącach pobytu, nawet jeśli przedtem nigdy nie pracowali.
Zdaniem rządu, realizacja orzeczenia doprowadziłaby do ruiny finansowej samorządy odpowiedzialne za wypłatę świadczeń. Władze obawiały się, że ten przepis stanie się dodatkową zachętą dla obywateli z biedniejszych krajów Unii do przyjazdu do Niemiec. Dodatkowe wydatki samorządów z tego tytułu szacowano na ponad 500 mln euro rocznie.
Autorzy ustawy przewidzieli ograniczoną do maksymalnie jednego miesiąca pomoc dla osób, które nie znalazły pracy pozwalającej im na powrót do kraju pochodzenia.
Cudzoziemcy, którzy przepracowali legalnie co najmniej pół roku w Niemczech i opłacali składki na ubezpieczenie, zachowują wszelkie uprawnienia do świadczeń.
Podczas krótkiej debaty w parlamencie w czwartek wieczorem przedstawiciele koalicji rządowej CDU/CSU i SPD bronili kontrowersyjnej ustawy.
Sekretarz stanu w ministerstwie pracy Anette Kramme z SPD zaznaczyła, że prawo do swobodnego przemieszczania się pracowników jest wielkim osiągnięciem, nie może być jednak traktowane jako instrument walki z biedą. Świadczenia socjalne muszą być związane z pracą – mówiła. Celem krajów UE powinno być jej zdaniem stopniowe wyrównywanie poziomów świadczeń socjalnych.
Posłowie partii opozycyjnych ostro krytykowali nowe przepisy. Sabine Zimmermann z Lewicy powiedziała, że ustawa jest sprzeczna z konstytucją, ponieważ kwestionuje prawo każdego człowieka przebywającego w Niemczech do minimum zapewniającego godną egzystencję. – To jest socjalny apartheid – mówiła. Jak zaznaczyła, Bułgarzy i Rumuni, oskarżani o nadużywanie świadczeń socjalnych, są wyjątkowo pracowici. 80 proc. z nich pracuje – podkreśliła.
By ustawa mogła wejść w życie, konieczna jest jeszcze zgoda drugiej izby parlamentu – Bundesratu.
Na początku tego roku świadczenia socjalne w Niemczech otrzymywało 440 tys. osób z innych krajów UE, w tym 92 tys. Polaków. Ministerstwo pracy zapewnia, że większość z nich zachowa to prawo.
Na podst. RS, PAP, naszdziennik.pl