W wywiadzie dla programu "Tonight Show" telewizji NBC Obama powiedział, że decyzja Rosji odzwierciedla niektóre "ukryte wyzwania" jakim USA muszą sprostać w relacjach z Rosją. Jak tłumaczył, wynika to po części z tendencji Moskwy, by powracać do - jak to ujął - "mentalności zimnej wojny".
Choć USA i Rosją nie mają umowy o ekstradycji, Waszyngton domagał się od Moskwy odesłania byłego współpracownika wywiadu USA Edwarda Snowdena, by stanął przed sądem za przekazanie do prasy tajnych dokumentów o prowadzonej na masową skalę przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) inwigilacji elektronicznej. Snowden miał dostęp do tajnych dokumentów, choć nie pracował bezpośrednio w NSA, ale dla firmy zewnętrznej Booz Allen Hamilton, podwykonawcy rządowego. Zdaniem Obamy, to skłania go do rozważenia, czy USA powinny tak dużo pracy wywiadowczej zlecać zewnętrznym firmom.
Zjawisko zlecania zadań wywiadowczych prywatnym usługodawcom bezprecedensowo wzrosło w USA w ciągu ostatnich kilkunastu lat, po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 r. Oprócz Booz Allen Hamilton także takie firmy jak Lockheed Martin czy Computer Science Corporation zajmują się bezpośrednim zbieraniem i analizowaniem danych. Wielu z zatrudnionych tam ludzi ma dostęp do informacji o najwyższym stopniu tajności.
Biały Dom wciąż nie poinformował, czy w związku z decyzją Moskwy w sprawie azylu dla Snowdena prezydent Obama anuluje swą wrześniową wizytę w Moskwie, planowaną wcześniej tuż przed szczytem G20 w Petersburgu 5-6 września. Tuż po decyzji Rosji w sprawie Snowdena, rzecznik Białego Domu Jay Carney mówił w ub. tygodniu, że USA "rozważają sens" dwustronnego spotkania prezydentów USA i Rosji. We wtorek źródła rządowe w Waszyngtonie przyznały natomiast, że USA nie odwołają piątkowych rozmów ministrów spraw zagranicznych i obrony Rosji i USA, które też stały pod znakiem zapytania.
W wywiadzie dla NBC prezydent Obama po raz pierwszy odniósł się też do decyzji USA, by z powodu zagrożenia terrorystycznego zamknąć placówki dyplomatyczne. Obama tłumaczył, że zagrożenie terrorem jest "wystarczająco znaczące, byśmy podjęli te środki ostrożności". Dodał jednak, że pomimo ostrzeżenia dla podróżnych, Amerykanie nie powinni anulować swych zagranicznych planów, ale powinni wykazać się "zdrowym rozsądkiem".
W sumie USA zleciły zamknięcie aż do soboty 19 ambasad w 16 krajach, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Decyzję podjęto po przechwyceniu przez NSA komunikatów wymienianych przez przywódcę Al-Kaidy Ajmana al-Zawahiriego oraz Nasira al-Wahajsziego, szefa Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP) z centralą w Jemenie, z których wynikało, że Al-Kaida planowała duży zamach terrorystyczny.
We wtorek Departament Stanu USA nakazał też, by w związku z utrzymującym się zagrożeniem terrorystycznym Jemen opuścili wszyscy pracownicy amerykańskiej ambasady, których obecność nie jest niezbędna. Natomiast w oświadczeniu dla podróżnych zarekomendowano, by z Jemenu natychmiast wyjechali wszyscy przebywający tam amerykańscy obywatele; odradzane są również podróże Amerykanów do tego kraju. Zagrożenie określono jako "ekstremalnie wysokie".
PAP