Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w 2000 roku. Demokratyczny wiceprezydent Al Gore otrzymał o pół miliona głosów bezpośrednich więcej niż kandydat Republikanów George W. Bush, ale mniej głosów elektorskich, i przegrał.
Agenca pisze również, że przegranymi wtorkowych wyborów prezydenckich w USA są nie tylko Demokratka Hillary Clinton, ale też sondażownie, które nie przewidziały zwycięstwa Donalda Trumpa. Nie doszacowały one m.in. poparcia białych robotników dla kandydata Republikanów.
Spośród 20 wielkich amerykańskich sondażowni, w tym telewizji, gazet i agencji prasowych, które od połowy września przeprowadziły ponad 80 badań, tylko jedna - dziennik "Los Angeles Times" we współpracy z USC Tracking - niezmiennie prognozowała przewagę Trumpa - pisze agencja AFP.
W dniu wyborów, we wtorek rano, portal RealClearPolitics, który podliczał średnią ze wszystkich liczących się sondaży, dawał Clinton 3,3 pkt. procentowego przewagi w skali całego kraju. Kilka godzin później, gdy stawało się jasne, że to Trump ma jednak większe szanse na zwycięstwo, skruszeni ankieterzy byli w szoku.
"Straszne" - tak sondaże skwitował traktowany jako guru statystyki w USA Nate Silver. "Dziś dane umarły" - powiedział w telewizji MSNBC strateg Republikanów Mike Murphy.
Na swoim blogu FiveThirtyEight.com Silver prognozował zwycięstwo Demokratki w wielu wahadłowych stanach: na Florydzie, w Karolinie Północnej, Pensylwanii i Wisconsin. Ale Republikanin wygrał w nich wszystkich, tym samym zdobywając klucze do Białego Domu.
We wtorek wczesnym wieczorem szanowana rubryka "New York Timesa" o nazwie TheUpshot dawała Clinton 84 proc. szans na zwycięstwo. Ale z godziny na godzinę szanse te spektakularnie malały i wkrótce proporcje się odwróciły: to Trump miał teraz 93 proc. szans na wygraną.
Jim Rutenberg pisze w "NYT", że nie przewidując wyniku wyborów, dziennikarzom nie udało się "uchwycić wrzącego gniewu dużej części amerykańskiego elektoratu, która czuje się pozostawiona w tyle przez selektywną poprawę sytuacji gospodarczej, zdradzona przez umowy handlowe, które postrzegają jako zagrożenie dla ich miejsc pracy i lekceważona przez establishment w Waszyngtonie, na Wall Street i w mediach głównego nurtu".
Według Rutenberga wtorkowe wybory świadczą nie tylko o fiasku sondażowni, ale także o porażce dziennikarstwa. Media "nie były w stanie nadążać za antyestablishmentowymi nastrojami, które przewracają świat do góry nogami" - ocenia.
PAP