Kolegium Elektorskie w Estonii nie zdołało wyłonić w sobotę prezydenta kraju. Żadnemu z dwóch pozostałych w wyścigu kandydatów nie udało się uzyskać wymaganej większości głosów i zadanie wyboru następcy Toomasa Hendrika Ilvesa wraca teraz do parlamentu.
Były premier i unijny komisarz Siim Kallas, wspierany przez Estońską Partię Reform, uzyskał 138 głosów liczącego 335 osób Kolegium. Jego rywal, były kanclerz sprawiedliwości (kontrolujący zgodność aktów władzy państwowej i samorządów z konstytucją oraz ustawami) Allar Joks, dostał o cztery głosy mniej. Do wyboru w tym głosowaniu potrzebne było poparcie co najmniej połowy elektorów.
Kolejne głosowanie powinno się odbyć w ciągu 14 dni. Zainteresowani mogą na nowo zgłaszać kandydatury. Jednak zarówno Kallas, jak i Joks zapowiedzieli, że nie zamierzają tego robić, zwracając uwagę na niewydolność systemu wyborczego. Nadzwyczajna sesja, na której ma zostać wybrany szef państwa, zostanie zwołana po raz pierwszy od uzyskania przez Estonię niepodległości w 1991 roku - zaznaczają media.
na podst. PAP