Pierwotny projekt Bałtyckiej elektrowni jądrowej przewiduje instalację dwóch bloków z najnowszymi i największymi rosyjskimi reaktorami VVER-1200 o mocy 1200 MW każdy. Jeden miałby produkować energię na eksport, drugi dla samego obwodu.
Podczas ostatniego, comiesięcznego, spotkania komitetu nadzorującego prowadzoną od początku 2012 r. budowę stwierdzono, że wylewanie fundamentów pod różne obiekty przebiega zgodnie z planem. Jednak - jak podało NIAEP - wiceprezes tej firmy Aleksander Poluszkin poinformował oficjalnie, iż Rosatom podjął decyzję o rozszerzeniu projektu o elementy, które będą niezbędne do budowy reaktorów średniej lub małej mocy. Ta decyzja jest efektem możliwości i dużego prawdopodobieństwa zmiany przez kraje bałtyckie synchronizacji sieci energetycznej z rosyjskiej na zachodnią - oświadczył Poluszkin.
Jeśli do tego dojdzie, Obwód Kaliningradzki znajdzie się w izolacji, bez możliwości sprowadzania i wysyłania energii elektrycznej - dodał wiceprezes NIAEP. Jednocześnie przywołał analizę firmy Jantarenergo, z której wynika, że w przypadku izolacji od sąsiednich krajów, system energetyczny obwodu może działać z odpowiednim zapasem bezpieczeństwa tylko wtedy, jeśli podstawowe źródła energii mają moc powyżej kilkuset MW.
W związku z tym, jak powiedział Poluszkin, zdecydowano o opracowaniu korekt harmonogramu projektu na czas podejmowania decyzji o ewentualnej budowie bloków "innej mocy". Zadeklarował również, że NIAEP jest gotowy do dyskusji z podwykonawcami o zaoferowaniu im robót na placach budowy innych powstających bloków jądrowych: w Rostowie, na Białorusi i w najbliższej przyszłości w Kursku.
Na tym samym spotkaniu wicedyrektor innej filii Rosatomu - OCKS - Dymitri Tweritinow oświadczył, że problemem do rozwiązania jest ustalenie, które prace mogą zostać zawieszone, a które wykonane, by - kontynuując budowę dużych bloków - móc w razie potrzeby szybko przejść do budowy mniejszych.
Spółka konstrukcyjna Rosatomu - Gidropress przedstawiła niedawno nowy projekt reaktora VVER o mocy 640 MW oraz w dużym stopniu zmodernizowany wcześniejszy projekt o mocy 600 MW.
Specjalista ds. bezpieczeństwa jądrowego prof. Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych powiedział, że tego typu zmiana projektu w trakcie trwania oznacza w praktyce, że budowę trzeba będzie zaczynać od początku.
Z kolei prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej ocenia, że decyzja o zmianie projektu i wielkości reaktorów w trakcie budowy i podawane jej powody nie wyglądają racjonalnie.
Mielczarski powiedział, że z technicznego punktu widzenia zmianę synchronizacji sieci energetycznej przez kraje bałtyckie trudno sobie wyobrazić z technicznego punktu widzenia. "Kraje bałtyckie mają 14 połączeń z Rosją i Białorusią, tylko jeden kabel niewielkiej mocy Estonia-Finlandią. Przerobienie tych połączeń z punktu widzenia technicznego teoretycznie jest możliwe, ale to praca na kilkadziesiąt lat nad przebudową całego systemu" - wskazał.
Mielczarski przypomniał też, że Rosjanie mają dziś w obwodzie - oprócz starych źródeł - dwie nowoczesne elektrownie gazowe o łącznej mocy 900 MW. "Zimowe zapotrzebowanie obwodu to 700 MW, a letnie 400 MW. Nawet zimą Rosjanie mają kilkaset MW nadwyżki, które próbują wyeksportować na Litwę, ale połączenia z tym krajem są słabe" - zauważył.
Jego zdaniem decyzję o budowie reaktorów po 1200 MW można było zrozumieć jako propozycję skierowaną do Litwy, aby nie budowała własnej elektrowni jądrowej. "Ale przełączanie się na coś małego, gdy zaczęło się budować coś dużego jest bez sensu. Projekt w Kaliningradzie wygląda na bardziej PR-owski" - ocenił prof. Mielczarski.
Zgodnie z pierwotnym projektem Rosatomu, reaktory w obwodzie miały być gotowe w latach 2017-2018. Rosjanie cały czas poszukują rynków zbytu dla energii z nich, wskazują tu na Polskę, kraje bałtyckie i ewentualnie Niemcy.
PAP
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.