Polki nie przystępowały do meczu jako faworytki. Holenderki już w fazie grupowej udowodniły, że są bardzo silne, a poimagała im jeszcze publiczność. Miały dwa dni wolnego, podczas gdy biało-czerwone dzień wcześniej musiały rozegrać z Białorusią baraż. Zakończył się dopiero po pięciu setach, a kontuzji nabawiła się Anna Werblińska.
W pierwszym secie w drużynie Jacka Nawrockiego nic nie funkcjonowało jak powinno. Słabą skuteczność w ataku miała Katarzyna Skowrońska-Dolata i Klaudia Kaczorowska. Do tego doszły duże problemy z przyjęciem i Polki przegrały 16:25.
Walkę podjęły jednak w drugiej partii. Wprawdzie po kilku niewykorzystanych sytuacjach w kontratakach zrobiło się 13:15, ale punktem zwrotnym był moment, kiedy w polu zagrywki pojawiła się Joanna Wołosz. Rozgrywająca Chemika Police potrafiła skutecznie odrzucić rywalki, ale pomogła też Sylwia Pycia. Rewelacyjnie czytała grę i blokiem potrafiła zatrzymywać Holenderki. Polki doprowadziły do remisu 20:20.
Pod koniec seta, przy stanie 23:22, Manon Nummerdor-Flier uderzyła piłką w... kamerę. Biało-czerwone nie miały zatem szans na obronę, ale sędzia i tak przyznał punkt... Holenderkom. Był remis 23:23, ale to tylko zmobilizowało podopieczne Nawrockiego. Dwa kolejne punkty należały do nich i było 25:23.
Polki jednak nie poszły za ciosem. Trzecia partia była bardzo słaba w ich wykonaniu. Od samego początku gospodynie narzuciły własny styl i ani razu nie były zagrożone. Wygrały 25:16.
Holenderkom brakowało jednego seta do półfinału i bardzo pewnie po niego kroczyły w kolejnej partii. Biało-czerwone, które w czerwcu zajęły drugie miejsce w Igrzyskach Europejskich w Baku, dotrzymywały kroku do stanu 9:9. Później gospodynie odskoczyły, a Polki nie radziły sobie znowu ani w przyjęciu, ani w ataku. Ostatecznie przegrały 16:25 i o medale powalczy ekipa gospodarzy.
Dwa lata temu biało-czerwone zostały sklasyfikowane na 11. miejscu, a teraz będą w ósemce. (PAP)