Po tej dotkliwej porażce na stadionie "Kogutów" Chelsea wygrała lub zremisowała 16 kolejnych meczów. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, takich spotkań było 18 z rzędu, ale liczonych od 24 stycznia, kiedy podopieczni portugalskiego szkoleniowca Jose Mourinho niespodziewanie ulegli trzecioligowemu Bradford City 2:4 w Pucharze Anglii.
Londyńczykom nie pomógł w poniedziałkowy wieczór powrót do gry Diego Costy. Reprezentant Hiszpanii, który jeszcze w marcu był poważnym kandydatem do tytułu króla strzelców, pauzował od sześciu tygodni z powodu kontuzji. W starciu z WBA nie wyróżnił się jednak niczym szczególnym, poza częstymi spięciami i przepychankami z rywalami.
Bramki dla gospodarzy zdobyli urodzony w Burundi, ale grający dla Anglii, Saido Berahino (w ósmej i 47. minucie z karnego) oraz Chris Brunt. Z kolei Chelsea od 29. minuty grała w dziesiątkę po bezmyślnym zachowaniu Cesca Fabregasa. Po zatrzymaniu gry przez sędziego Hiszpan wstrzelił piłkę w sam środek tłumu piłkarzy rywali, którzy dyskutowali z arbitrem, trafiając jednego z nich w głowę. Prowadzący to spotkanie Mike Jones nie wahał się i natychmiast usunął go z boiska za niesportowe zachowanie.
Najlepszą okazję na wyrównanie goście mieli w 54. minucie, gdy Francuz Loic Remy uwolnił się spod opieki dwóch rywali i oddał strzał po ziemi. Piłka trafiła jednak w słupek. "The Blues" musieli pogodzić się z trzecią porażką w sezonie.
Chelsea ma 84 punkty i o osiem wyprzedza wicelidera Manchester City. Jej poniedziałkowy rywal powiększył dorobek do 44, ale pozostał na 13. pozycji. (PAP)