39-letni Kliczko jest niepokonany od 11 lat; ostatniej porażki doznał w 2004 roku z rąk Amerykanina Lamona Brewstera. W sobotę stoczył 67. walkę, z czego 64 wygrał, w tym 53 przez nokaut. Ukrainiec po raz 18. z rzędu skutecznie bronił tytułu mistrza świata wywalczonego w kwietniu 2006 roku.
Dziewięć lat młodszy Jennings, który przygodę z pięściarstwem zaczął dopiero w 2010 roku, w 20. zawodowej potyczce doznał pierwszej porażki. Wcześniej wygrał m.in. z Arturem Szpilką.
W powszechnej opinii obserwatorów i ekspertów walka w słynnej nowojorskiej hali nie zachwyciła kibiców i znawców boksu. Kliczko dominował nad siedem centymetrów niższym i siedem kilogramów lżejszym pretendentem, ale nie tak wyraźnie jak zdążył przyzwyczaić swoich sympatyków. Poza tym brakowało spektakularnych akcji i ciosów.
„Nie zawsze wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowałeś. Miałem inny plan na ten pojedynek, ale Jennings to bardzo waleczny i ambitny zawodnik. Trudno go było trafić" – ocenił mierzący 198 cm Ukrainiec. Amerykanin, mimo odważnych zapowiedzi przed walką, na początku sprawiał wrażenie nieco stremowanego. Ożywił się dopiero po kilku rundach.
„On pokazał wszystkie swoje atuty, ale nie mam wrażenia, by jakoś szczególnie mnie zranił" – zaznaczył Jennings. (PAP)
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.