„Žalgiris" do Niemiec wyleciał bez kontuzjowanego Artūrasa Gudaitisa i Robertasa Javtokasa, który pozostał w kraju z powodu śmierci ojca. Grający bez dwóch podstawowych środkowych mistrzowie Litwy beznadziejnie przegrali walkę pod koszami (17:35), co ostatecznie przesądziło o losach tego arcyważnego – dla obu klubów – spotkania, gdyż tylko zwycięstwo dawało jeszcze jakieś nadzieje na awans do czołowej ósemki drużyn Euroligi. Barcelona i Panathinaikos, którzy dzielą 3-4 miejsca w grupie E, przed tą kolejką mieli o dwa zwycięstwa więcej, a z ośmiu ekip do kolejnego etapu awansują cztery.
Po przegranej w Niemczech kownianie o awansie mogą już zapomnież i mogą spokojnie szykować się do kolejnego pojedynku „na szczycie", podczas którego w najbliższą niedzielę zmierzą się ze swym odwiecznym rywalem – „Lietuvos rytasem".
Ten ostatni nie zdołał w 1/8 rozgrywek Pucharu Europy pokonać na własnym parkiecie turecką drużynę Pinar Karsiyaka, z którą tylko zremisował. Turcy w tegorocznej edycji nie przegrali żadnego spotkania i będą faworytami rewanżu, który zostanie rozegrany w nastepną środę.
Wilnianie dobrze zagrali w pierwszej połowie, ale w drugiej goście odrobili straty i nawet wyszli na prowadzenie, ale ostatecznie, ten ciekawy i dynamiczny pojedynek, zakończył się remisem, który w lepszej sytuacji stawia zespół z Turcji.
Mimo tego, że koszykarze PGE Turowa Zgorzelec przegrali w Paryżu z Levallois 71:74 (19:17, 14:20, 22:16, 16:21) w pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu Europy, to jednak zachowali szanse na awans. Zgorzelczanie grali niezwykle ambitnie, a mecz był zacięty i wyrównany, a na tablicy świetlnej najczęściej wyświetlany był wynik remisowy. Gospodarze mieli więcej szczęścia w końcówce, ale to powinno tylko zdopingować mistrzów Polski do zrewanżowania się Francuzom.