Kowalczyk do rywalizacji w Pucharze Świata wróciła po trzytygodniowej przerwie. Podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego jest niekwestionowaną królową Tour de Ski. Z ośmiu jego dotychczasowych edycji wygrała aż cztery.
Jednak tym razem nie nastawia się na walkę o triumf. W tym sezonie skupia się przede wszystkim na rywalizacji techniką klasyczną i dwóch rozgrywanych nią biegach podczas lutowych mistrzostw świata w Falun.
W sobotę potwierdziło się, że w zmaganiach "łyżwą" odstaje od czołówki. Na pierwszym pomiarze czasu, po 1,2 km miała czwarty rezultat, ale później osłabła. Bjoergen wygrała zdecydowanie, a pozostałe miejsca na podium także zajęły Norweżki. Druga była Heidi Weng - 10,7 s straty, a trzecia Ragnhild Haga - 12,2.
Małą niespodzianką jest dopiero czwarte miejsce Norweżki Therese Johaug, która wydaje się być najgroźniejszą rywalką Bjoergen na drodze do jej pierwszego zwycięstwa w tym wymagającym cyklu.
Na starcie stanęły jeszcze dwie reprezentantki Polski. Sylwia Jaśkowiec uplasowała się na 24. pozycji - 28,0, a Kornelia Kubińska na 59. - 51,9.
W niedzielę również w Oberstdorfie odbędzie się drugi z siedmiu etapów. Zaplanowano bieg na dochodzenie techniką klasyczną. Kowalczyk powinna po nim awansować w klasyfikacji cyklu. To jej koronna konkurencja, a do piątej Niemki Nicole Fessel traci tylko 6,8 s.
Jeśli Bjoergen wygra TdS, to czwartą w karierze Kryształową Kulę będzie miała na wyciągnięcie ręki. Przewodzi w klasyfikacji generalnej PŚ. Drugą Johaug już wyprzedza o 331 pkt, a za triumf na kończącym cykl stoku Alpe Cermis jest aż 400 pkt premii. Kowalczyk awansowała na dziewiąte miejsce. Do liderki traci jednak aż 656 pkt. PAP