W pierwszej kwarcie lepiej zagrali Turcy, którzy celniej rzucali, a Litwini zbyt często gubili się w obronie i pozwalali rywalom zdobywać łatwe punkty. Ponadto naszym zawodnikom nie szły rzuty i w ataku popełniali oni wiele błędów, co wykorzystywali rywale.
W drugiej odsłonie role się odmieniły – koszykarze litewscy zagrali agresywniej w obronie, nie tracili piłek i skutecznie atakowali z dystansu. Przełomowym momentem była seria rzutów za trzy punkty w wykonaniu Dariusza Ławrynowicza. Turcy nie spodziewali się, że środkowy napastnik będzie celnie atakował zza linii sześciu metrów i Dariusz trzy razy ich za to surowo ukarał. Jego trafienia spowodowały, że Litwini całkowicie przejęli kontrolę nad grą i dyktowali warunki.
Do sukcesu przyczynili się także 22-letni środkowy Jonas Valančiūnas, który zdobył 12 pkt i 13 zbiórek, oraz rozgrywający Renaldas Seibutis, który dał prawdziwy koncert gry w czwartej kwarcie, zdobywając w niej 11 punktów, a w ogóle Renaldas w tym spotkaniu zdobył ich 19.
W końcówce meczu Turcy próbowali jakoś ratować sytuację, ale ich wysiłki były skutecznie torpedowane przez mądrze i spokojnie grających Litwinów.
Rywale podczas tych mistrzostw kilkakrotnie wygrywali mecze w końcówce, ale tym razem historia się nie powtórzyła.
O zwycięstwie reprezentacji Litwy w Barcelonie – jak ocenili komentatorzy – przesądziła przede wszystkim lepsza defensywa i skuteczność rzutów za trzy punkty – trafili 10 z 19 prób (53 procent), a Turcy mieli tylko trzy celne na 18 prób (17 procent). Rezerwowi Litwy uzyskali 28 punktów, a zmiennicy w ekipie rywali - tylko sześć.
W półfinale koszykarze litewscy zmierzą się z uważanymi za faworytów Amerykanami. Amerykanie we wtorek gładko 119:76 pokonali Chorwatów. Cztery lata temu w Stambule, także w półfinale mundialu, koszykarze USA pokonali Litwinów 89:74. Czy historia się powtórzy?