Litwini bardzo dobrze rozpoczęli to spotkanie i w pierwszej kwarcie zmiażdżyli rywali, odskakując od razu na 14 punktów. W drugiej odsłonie koszykarze z Nowej Zelandii złapali swój rytm i zdołali nieco zmniejszyć różnicę.
Po długiej przerwie na parkiecie toczyła się wyrównana walka, ale minimalnie lepsi w niej znowu byli przeciwnicy. Po trzech kwartach Litwini mieli przewagę ośmiu punktów, ale szybko zdołali ją roztrwonić i rywalom zaświtała iskierka nadziei, że mogą oni z tego pojedynku wyjść zwycięsko. I omal do tego nie doszło, ale na przeszkodzie stanął środkowy napastnik naszej reprezentacji Jonas Valančiūnas, który swą skuteczną grą ostudził zapał Nowozelandczyków i doprowadził do tego, że to Litwini awansowali do ćwierćfinałów, gdzie zmierzą się z Turkami.
W czołowej ósemce mistrzostw świata koszykarzy zameldowali się faworyci, m.in. broniący tytułu Amerykanie i wicemistrzowie olimpijscy oraz gospodarze turnieju Hiszpanie czy najlepsi ostatnio w Europie Francuzi.
Stawkę uzupełniają Turcy, Serbowie, Słoweńcy i Brazylijczycy, którzy pokonali w 1/8 finału odwiecznych rywali – Argentyńczyków różnicą 20 pkt.
Najciekawiej w ćwierćfinale zapowiada się konfrontacja Hiszpanii z Francją. Będzie to rewanż za półfinał EuroBasketu w 2013 r. Wówczas w Lublanie „Trójkolorowi" pokonali obrońców tytułu po dogrywce 75:72. W Madrycie faworytem będą gospodarze, którzy w mundialu występują w najsilniejszym składzie. W zespole Francji brakuje lidera, mistrza NBA z San Antonio Spurs Tony Parkera.
Za niespodziankę w 1/8 finału można uznać wysokie zwycięstwo Serbów nad Grekami. 70:92 to jednocześnie ich pierwsza przegrana w turnieju.
Wysokie wygrane odnieśli w tej fazie, podobnie jak w grupach, Amerykanie i Hiszpanie. Ci pierwsi byli lepsi od Meksykanów o 23 punkty, a gospodarze mundialu od Senegalczyków o 33. To były ich szóste zwycięstwa z rzędu w MŚ. Obydwie drużyny potwierdziły, że są najpoważniejszymi kandydatami, by spotkać się w meczu decydującym o tytule.
Emocji nie brakowało w rywalizacji wicemistrzów świata Turków z Australijczykami. Ci ostatni, choć mieli przewagę przez większą część meczu i prowadzili 62 sekundy przed końcem 64:59, ostatecznie przegrali różnicą punktu po niesamowitych rzutach „za trzy" Emira Preldzica.