25. edycja zapowiada się bardzo ciekawie, ale nie dla polskich kibiców. Biało-czerwoni, którzy przystąpili w tym roku do rozgrywek w mocno odmłodzonym składzie i bez swoich największych gwiazd, zajęli ostatnie miejsce w grupie A. Lepsi okazali się od nich Włosi, Brazylijczycy i Iran. Polacy odnieśli pięć zwycięstw i zanotowali sześć porażek.
Do 16 lipca trener Stephane Antiga dał im wolne, a tego dnia, kiedy we Florencji odbędą się pierwsze mecze, Polacy mają stawić się w Bełchatowie na zgrupowaniu.
Canarinhos z kolei, którzy w ostatnich piętnastu latach tylko dwa razy nie znaleźli się na podium (2008 w Rio de Janeiro i 2012 w Sofii), a ośmiokrotnie triumfowali, tym razem są znakiem zapytania. Na początku sezonu przegrywali niemal wszystko. Tłumaczono, że są w ciężkim treningu. W ostatnich tygodniach świeżość im wróciła i rzutem na taśmę awansowali do Final Six, eliminując Polaków.
Bardzo podobnie sytuacja wygląda z Rosjanami. „Sborna" w ostatnich latach zdominowała siatkówkę. Są mistrzami olimpijskimi i Europy, teraz bronią tytułu Ligi Światowej. Ale początki tego sezonu też mieli trudne. Bez podstawowych zawodników przegrywali seriami spotkania. Gdy jednak trzon kadry powrócił do gry, znowu nie mieli sobie równych i w trudnej grupie (z Serbią, USA i Bułgarią) zdołali zapewnić sobie awans do Final Six.
Wydaje się, że w grupie I Iran będzie jedynie „chłopcem do bicia". Niewielu wierzy, że będzie w stanie przeciwstawić się Brazylii, czy Rosji. Ekipa prowadzona przez Serba Slobodana Kovaca udowodniła jednak w tym sezonie, że potrafi sprawiać niespodzianki.
W grupie H faworytem są gospodarze - Włosi, którzy mieli znakomity początek. Później Mauro Berruto dał odpocząć największym gwiazdom - Ivanowi Zaytsevowi, Emanuele Birarelli czy Draganowi Travicy, i to odbiło się na wynikach. Jako że są gospodarzami Final Six, udział mieli zapewniony, ale i tak wygrali grupę.
Amerykanie to triumfatorzy grupy B. Z dwunastu spotkań fazy interkontynentalnej wygrali dziewięć i do Włoch przylecieli pewni siebie. Z kolei awans Australijczyków to spora niespodzianka. „Kangury" wywalczyły udział w turnieju finałowym w sobotę w Sydney jako najlepsza drużyna tzw. zaplecza. W finale pokonali Francuzów w tie-breaku.
Rywalizacja w Final Six rozpocznie się w środę, 16 lipca. Do półfinałów, które odbędą się trzy dni później awansują dwie najlepsze ekipy z dwóch grup. Na 20 lipca zaplanowano finał i mecz o trzecie miejsce.
Walka toczy się nie tylko o prestiżowe zwycięstwo, ale także spore pieniądze. Triumfator otrzyma milion dolarów, srebro warte jest połowę tego, a brąz 300 tys. dolarów. Przewidziane są także premie indywidualne dla najlepszych zawodników. Dla MVP turnieju przygotowano czek na kwotę 30 tys. dolarów. Najlepiej punktujący otrzyma 20 tys., a pozostali wyróżnieni - po 10 tys.