Jasiński przyznaje, że koszykówka fascynowała go od najmłodszych lat, ale w czasie, gdy uczęszczał do suderwskiej szkoły, nie miał możliwości uprawiania tej, nadzwyczaj popularnej w kraju nad Niemnem, dyscypliny sportowej. Jak twierdzi, koszykówka dla niego była niczym miłość od pierwszego wejrzenia, której nie zdradził i nie zapomniał. Przypomina czasy, gdy jego koledzy oglądali na kasetach wideo, a później na płytach kompaktowych filmy bądź nagrania z koncertów, a on, z kilkoma podobnymi do niego zapaleńcami, oglądał mecze bądź najbardziej jaskrawe momenty z pojedynków drużyn ligi NBA. Gwiazdy najsłynniejszej i najmocniejszej koszykarskiej ligi świata były jego idolami i wzorem do naśladowania.
Jasiński nie jest dyplomowanym szkoleniowcem, tym niemniej ma młodzieńczy zapał i spore doświadczenie, które nie ustaje wzbogacać, grając w dorosłej drużynie „Sudervė team”. Drużyna ta jest doskonale znana z występów podczas zlotów turystycznych AWPL-ZChR, uczestnictwa w turniejach o Puchar ZPL, mistrzostwach rejonu wileńskiego oraz rywalizacji w ramach rozgrywek Koszykarskiej Ligi Wilna (VKL), gdzie radzi sobie całkiem dobrze i jest liderem grupy A (V liga). Miłośnicy koszykówki z Suderwy niejednokrotnie zostawali zwycięzcami wielu turniejów albo zdobywali miejsca na podium.
Dla 28-letniego Jasińskiego najważniejsi są jednak jego mali podopieczni, którzy pod jego bacznym okiem dopiero stawiają pierwsze kroki w koszykówce i uczą się jej abecadła. Kilkadziesięcioro dzieci w wieku od 5 do 13 lat chętnie uczęszcza na treningi, które odbywają się w sali sportowej miejscowej Szkoły Podstawowej im. Mariana Zdziechowskiego.
– Dzięki wyrozumiałości i uprzejmości dyrektor placówki Teresy Młyńskiej mamy możliwość nieodpłatnego korzystania z sali, a zajęcia odbywają się 2-3 razy w tygodniu – tłumaczył trener. Dodał, że w poniedziałki i środy odbywają się treningi grupowe, a w soboty – indywidualne.
Jasiński przed dwoma laty został zatrudniony jako metodyk ds. sportu w Wielofunkcyjnym Ośrodku Kultury w Niemenczynie. Stara się nie zawieść zaufania i pracuje z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Młody suderwski narybek też się stara i na swym koncie odnotował pierwszy sukces w postaci wygrania międzyszkolnego turnieju uczniowskiego, jaki odbył się w Wilnie. Aby jeszcze bardziej zachęcić do pracy nad sobą i doskonalenia umiejętności trener organizuje im wypady na mecze z udziałem czołowej wileńskiej ekipy, czyli „Rytasa”.
– Dla dzieci to wielkie przeżycie i niepospolite emocje. Mają w drużynie też swych ulubieńców, a najczęściej są nimi Arnas Butkevičius i Marek Błażewicz – odnotował Jasiński. Z zadowoleniem zauważa, że koszykarze „Rytasa” chętnie podpisują autografy i pozują z dziećmi do zdjęcia, co jeszcze bardziej motywuje do uczęszczania na treningi i stawiania sobie wyższych celów. – Po sukcesie w turnieju w Wilnie dzieci złapały jakby drugi oddech: chcą grać, uczestniczyć w meczach towarzyskich i turniejach. W maju br. planujemy m.in. wziąć udział w parafiadzie w Landwarowie, a od września spróbujemy swych sił w rozgrywkach Uczniowskiej Ligi Koszykarskiej – wyliczał nieco podekscytowany szkoleniowiec. Według niego, treningi mają też to do siebie, że zdejmują stres, którego dzieci doznają z powodu dużego obciążenia w szkole. Ponadto, jako trener, odczuwa ogromne podtrzymanie ze strony rodziców, którzy cieszą się, że ich latorośle treściwie spędzają czas i trenują z pożytkiem dla zdrowia.
Jasiński twierdzi, że Suderwa „zachorowała” na koszykówkę i to jest niezwykle budujące.
– Moim skrytym marzeniem jest, by nasza drużyna brylowała w rejonie, a miasteczko nasze stało się takim swoistym centrum koszykówki, jakim np. w narciarstwie jest Niemenczyn, w siatkówce – Awiżenie, w hokeju na trawie – Rudomino, w tenisie stołowym – Mickuny, w strzelectwie – Zujuny – mówił rozmarzony Jasiński. Marzy mu się też, że wśród jego obecnych i przyszłych wychowanków znajdzie się jedna, a może i więcej osób, które w tej dziedzinie osiągną poziom prawdziwego zawodowca i być może będą broniły barw wileńskiego „Rytasu”, a nawet i reprezentacji kraju.
– Jeżeli doczekam takiej chwili, to będę uważał swą misję za spełnioną – podsumował rozmówca, dodając, że zależy mu na tym, żeby coś dobrego dla lokalnego środowiska zrobić.
Zygmunt Żdanowicz
Fot. archiwum Grzegorza Jasińskiego
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.