Spekulacje na temat rzekomej przeprowadzki kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski do Madrytu nasiliły się, gdy zmienił agenta i związał się z Pinim Zahavim. To specjalista od załatwiania spraw nie do załatwienia, jeden z najbardziej znanych i skutecznych menedżerów. Gdy ogłoszono, że zajął się sprawami Lewandowskiego, stało się jasne, że szykuje się coś dużego.
Coś, czyli transfer, bo Polak nie zatrudnił Zahaviego, by ten, przykładowo, sprawował piecze nad jego kontraktami sponsorskimi czy wizerunkiem. Od razu, gdy tylko zeszły się drogi obu panów, zaczęto z wielką mocą spekulować na temat chęci zmiany barw klubowych przez najlepszego napastnika Bundesligi. Od razu pojawiły się nazwy klubów, z którymi piłkarza powiązano. Same największe: Manchester United, Chelsea Londyn, Paris Saint-Germain i oczywiście Real. Real, który marzy o sprowadzeniu Polaka co najmniej od dnia, gdy ten wbił mu cztery gole w półfinale Ligi Mistrzów (jeszcze w barwach Borussii Dortmund). Dzisiejsze hiszpańskie media, a konkretnie wydawany w Katalonii dziennik „Mundo Deportivo”, przyniósł rewelacje, jakoby Zahavi w imieniu Lewandowskiego porozumiał się z władzami „Królewskich” w kwestii indywidualnego kontraktu zawodnika! Miałby on podpisać dwuletnią umowę z opcją przedłużenia o kolejny rok i przeprowadzić się do Madrytu latem. Transfer wiązałby się oczywiście ze znaczną podwyżką apanaży zawodnika, już teraz będącego najlepiej opłacanym piłkarzem Bundesligi. Cena? Jest pewne, że Bayern nie odda swego asa za „darmo”, mówi się o kwocie przekraczającej 150 milionów euro.
Jest jednak jeden szczegół, który wszystkie te rewelacje stawia pod znakiem zapytania. Lewandowski ma ważny kontrakt z Bayernem i to długi, bo do końca sezonu 2020/21. W grudniu 2016 r., gdy przedłużał poprzedni, nie czynił tego pod przymusem. Władze bawarskiego klubu doskonale zdają sobie z tego sprawę i od miesięcy konsekwentnie powtarzają – Lewandowski nie jest na sprzedaż. Teraz, jutro, za żadną cenę. Na wyobraźnię mistrzów Niemiec nie muszą działać żadne kwoty, bo oni funkcjonują doskonale, na biedę nie narzekają, a wręcz przeciwnie, nie posiadają długów i nie muszą oddawać swych gwiazd. Z drugiej jednak strony jest Zahavi, człowiek, który naprawdę umie negocjować i… nie został zatrudniony przypadkowo. A Lewandowski wie, że jeśli marzy o Realu, to zbliża się ostatni dzwonek na transfer życia.
Piotr Skrobisz
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.