Litewski Narodowy Komitet Olimpijski (LTOK) zatwierdził listę 11 kandydatów do występu na zimowych igrzyskach olimpijskich, wśród których znalazł się również nasz rodak Karol Dąbrowski. Oprócz niego o możliwość startu na olimpiadzie ubiegają się: Tomas Kaukėnas i Vytautas Strolia, a wśród kobiet – Natalija Kočergina i Gabrielė Leščinskaitė oraz czterokrotna uczestniczka zimowych igrzysk, pochodząca spod Bujwidz, Diana Rasimovičiūtė (Rasimowicz). Wygląda na to, że barw Litwy w Korei Płd. może bronić aż dwóch sportowców z Wileńszczyzny, a w ogóle kraj znad Niemna i Wilii będzie reprezentowało 9 olimpijczyków, czyli tyle samo, co na igrzyskach olimpijskich w Soczi.
Kraj muszą reprezentować najlepsi
W rozmowie z „Tygodnikiem”, Dąbrowski stwierdził, że o tym, czy pojedzie na igrzyska, czy też nie, woli teraz nie myśleć. Jego zadaniem jest wspólnie z drużyną jak najlepiej przygotować się do tego najważniejszego sportowego wydarzenia i dążyć do osiągania coraz lepszych wyników.
– Wychodzę z założenia, że Litwę na olimpiadzie powinni reprezentować najlepsi sportowcy. Sport to jest sport i wszystko w nim może się zdarzyć. Mam jasno postawiony cel i staram się pod okiem trenerów go realizować. Jeśli znajdą się lepsi ode mnie, nie będę robił z tego tragedii – ze stoickim spokojem stwierdził sportowiec.
Wielokrotny mistrz Litwy zachował się skromnie, gdyż jest obecnie najlepszym litewskim biathlonistą i w końcu sierpnia jeszcze raz to potwierdził, wygrywając – po raz kolejny – letnie mistrzostwa kraju w Ignalinie.
Wynik mógł być lepszy
W ubiegłym sezonie Karol zdobył 16. miejsce na mistrzostwach Europy w Polsce, co było jego najwyższym osiągnięciem w karierze. Za jego plecami znalazło się prawie 100 rywali! Jak twierdził, wynik mógł być jeszcze lepszy, gdyby towarzyszyła mu ekipa serwismenów. Z powodu zbiegu różnych okoliczności z całej ekipy do Dusznik-Zdroju pojechał tylko jeden. W pojedynkę nie dał rady z należytym przygotowaniem nart i odpowiednim doborem smarów, a przecież odpowiednie posmarowanie nart to połowa sukcesu i nieprzypadkowo w światku narciarskim popularne jest powiedzenie, że serwismen – jak saper – myli się tylko raz. Niestety, mimo dobrej formy, dobrego przygotowania i samopoczucia na początku sezonu, później dopadły go choroby, w wyniku których nie tylko stracił 7 kilogramów, ale również formę. Wybicie z normalnego rytmu drogo go kosztowało i występy na etapach Pucharu Świata nie były już tak udane.
Wszystko na jedną kartę
– Przygotowania do nowego sezonu przebiegają normalnym trybem. Po wygraniu letnich mistrzostw Litwy udaję się na obóz do Austrii, następnie przeniosę się na Białoruś, stamtąd zaliczę come back do Austrii, a pierwszy śnieg wypróbuję w Norwegii – relacjonował kandydat na olimpijczyka. Dodał, że w końcu listopada rozpocznie się sezon, a do Nowego Roku będzie miał trzy starty na etapach Pucharu Świata.
– Nie muszę przekonywać, że będą to bardzo ważne starty zarówno dla całej drużyny, jak i dla mnie osobiście, a wyniki uzyskane na nich w dużej mierze zadecydują, kto pojedzie na kontynent azjatycki – mówił Dąbrowski. – Ostateczny skład ekipy olimpijskiej zostanie ogłoszony w styczniu 2018 roku.
Znany biathlonista z satysfakcją odnotował, że w drużynie panuje doskonała atmosfera, a władze federacji postawiły wszystko na jedną kartę i stworzyły wyśmienite warunki do treningów, bo w przeszłości bywało z tym różnie. Niejednokrotnie sami sportowcy przygotowywali sobie posiłki, a i na hotel federację nie zawsze było stać.
Komercyjna dyscyplina sportowa
Zdaniem Dąbrowskiego, biathlon nie jest popularną dyscypliną sportową na Litwie, choć jest to komercyjny sport i elita biathlonowa dość dobrze na tym wychodzi. Żyje przede wszystkim z reklam znanych firm sprzętu narciarskiego i dla przykładu mała nalepka z logo firmy na czapce Francuza Martina Fourcade’a przynosi mu dochód do 100 tys. euro za sezon. Premie pieniężne za zdobycie miejsca na podium są też dość wysokie i za zdobycie pierwszego miejsca zawodnik inkasuje 14 tys. euro, drugiego – 12, trzeciego – 10 tys. euro. Z tego też powodu każda drużyna i każdy zawodnik walczy o jak najwyższe miejsce, bo będą z tego profity.
– Czołowe drużyny, jak i poszczególni zawodnicy, mają też sponsorów, którzy przyczyniają się do tego, że obsługa techniczna, wyposażenie i sprzęt są na najwyższym poziomie – kulisy swej dziedziny sportowej ostrożnie uchylał rozmówca. Dodał, że litewska reprezentacja posiada sponsorów jako drużyna, ale indywidualnych mecenatów ze świecą szukać. Według niego, wspierają drużynę prawdziwi entuzjaści biathlonu, prawdziwi pasjonaci, którym zależy na tym, by na Litwie ta dyscyplina nie zanikła i na miarę skromnych możliwości się rozwijała.
Step by step
Tymczasem, według Karola, potrzeb jest dużo: zakup sprzętu (narty, smary, naboje itd.) wydatki na obozy treningowe, rehabilitację, usługi lekarzy, w tej liczbie i psychologa. Para dobrej jakości nart kosztuje średnio 450 euro, a biathlonista na sezon potrzebuje tych par co najmniej 10. Zawodnicy z tzw. elity mają do swej dyspozycji kilkakrotnie więcej.
Nie w jego zwyczaju jest jednak narzekanie i chociaż do elity przebić się jest bardzo trudno, a budżety czołowych federacji są niebotyczne i dla rodzimej są w sferze marzeń, to jednak wielki wpływ na wyniki ma atmosfera w drużynie, a ta jest właśnie dobra.
– Mamy taką grupę entuzjastów, która pracuje nie dla pieniędzy, a dla idei. To buduje i mobilizuje. Doczekaliśmy chwili, że w drużynie będziemy mieli własnego lekarza, a to już prestiż i trochę wyższa półka. Słowem, krok za krokiem idziemy do przodu i dlatego też jestem w sporcie, który dla mnie jest na obecnym etapie mego życia celem numer jeden – z przekonaniem stwierdził potencjalny olimpijczyk.
Nigdy nie mów nigdy
Z uśmiechem rozbawienia na twarzy przypomniał, jak w szkole w kółko twierdził nauczycielom, że nie widzi siebie w sporcie i nie wiąże z nim żadnych nadziei. Powtarzał to jak mantrę i poważnie przygotowywał się do wstępu na studia wyższe, uczęszczając na korepetycje. Jak głosi znane porzekadło „nigdy nie mów nigdy”, a więc stało się tak, jak się stało. Karol nie żałuje raz podjętej decyzji. Wie czego chce i konsekwentnie zmierza do celu. Na obecnym etapie jest to zdobycie przepustki na olimpiadę, a następnie zaliczenie występu, za który nie trzeba by było się wstydzić.
Udział stanie się faktem
Dąbrowski trenuje od roku 2008. Pierwsze szlify zdobywał pod okiem znanego zapaleńca sportu i oddanego szkoleniowca Mariana Kaczanowskiego. Obecnie jego trenerem jest Estończyk Aasmae Meelis, a strzelanie doskonali pod okiem Ruslanasa Nikitinasa, w przeszłości również biathlonisty.
M.in. Karol znacznie poprawił strzelanie i w ubiegłym roku miał skuteczność w granicach 90 proc., co jest wynikiem bardzo dobrym. Jak będzie w tym sezonie? Czas pokaże, ale widząc zaangażowanie zawodnika i godne podziwu dążenie do celu, można mieć nadzieję, że udział w XXIII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w PjongCzangu stanie się faktem, a sportowiec z Wileńszczyzny wystąpi na nich godnie.
Zygmunt Żdanowicz
"Tygodnik Wileńszczyzny"
**
XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie w PjongCzangu będą się odbywały 9-25 lutego 2018 roku. To południowokoreańskie miasto prawo organizacji największego zimowego przedsięwzięcia sportowego uzyskało za trzecim podejściem. W PjongCzang spodziewanych jest ok. 6500 sportowców z 95 krajów. Będą walczyć o 102 komplety medali. Poprzednie ZIO w Soczi były udane dla polskich sportowców, którzy wywalczyli sześć medali, w tym aż cztery złote. Litewscy sportowcy od odzyskania niepodległości nie zdołali wywalczyć krążków olimpijskich. W składzie reprezentacji ZSRR złote medale olimpijskie wywalczyli: Vida Vencienė i Algimantas Šalna.