Miasto Cleveland na mistrzowską drużynę, w którejś z zawodowych lig czekało 52 lata.
To był 14. przypadek, kiedy w finale rok po roku spotkały się te same zespoły. Po raz ósmy drużynie pokonanej udało się zrewanżować.
Wśród gospodarzy na wyróżnienie w niedzielę zasłużył Draymond Green - 32 punkty, 15 zbiórek i dziewięć asyst.
Tegoroczny finał miał dość niezwykły przebieg. Żaden z sześciu pierwszych meczów nie skończył się różnicą mniejszą niż 11 punktów. Dwa pierwsze wygrali "Wojownicy", a drugi aż 110:77. Następnie to oni w Cleveland zostali rozbici 90:120. Po sześciu spotkaniach był idealny remis w zdobytych punktach - 610:610.
Decydująca konfrontacja wyglądała zupełnie inaczej. Prowadzenie w niej zmieniało się 20-krotnie, a 11 razy na tablicy wyników widniał remis. Kiedy do końca pozostawały cztery minuty i 39 sekund dla Warriors trafił Klay Thompson i zrobiło się 89:89. Od tego momentu przez ponad trzy i pół minuty żadnej z drużyn nie udało się powiększyć dorobku.
W tym czasie niezwykle ważną akcją w obronie popisał się James, który zablokował kończącego kontratak Andre Iguodalę. Natomiast strzelecką niemoc przełamał rozgrywający Cavaliers Kyrie Irving, który trafił za trzy punkty, gdy do końca pozostawały 53 sekundy. Warriors pozostali nieskuteczni już do samego końca.
na podst. PAP
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.