Gdyby Polacy wygrali, byliby jedną nogą w najlepszej czwórce turnieju. Co najmniej. Obie drużyny do drugiej rundy przystępowały z kompletem punktów na koncie, czyli w idealnej pozycji wyjściowej. Przed spotkaniem się komplementowały, a Norwegowie sprawiali nawet wrażenie, jakby mocy Biało-Czerwonych się obawiali. Początek był dobry. Szybko, w pierwszej akcji, trafił Kamil Syprzak. Równie szybko rywale wyrównali, ale potem bramki zdobyli Karol Bielecki i Michał Jurecki. Ta dwójka rozgrywała dziś wielkie zawody i gdyby koledzy dorównali im poziomem, nie musielibyśmy się martwić o wynik. Jeszcze w 9. minucie i po fantastycznym strzale Krzysztofa Lijewskiego nasi prowadzili 5:2. Na trybunach trwała zabawa, wszyscy byli przekonani, że Polaków nic złego spotkać nie może.
Niestety, spotkało. Spotkało, bo nie zagrali tak jak przeciw Francji, bo szczególnie w defensywie pozwolili Norwegom na zbyt wiele, bo nie byli wystarczająco agresywni, bo nie odcinali ich od podań i nie blokowali skutecznie ich rzutów z drugiej linii. Broni, która okazała się zabójczo skuteczna. W 18. minucie rywale po raz pierwszy objęli prowadzenie (8:9). Nasi walczyli, próbowali, jednak rywale na wiele im nie pozwalali. Tuż przed przerwą strata Biało-Czerwonych wzrosła nawet do trzech goli, ale tuż przed ostatnią syreną mogli nawet wyrównać. Mogli, bo Sławomir Szmal obronił rzut karny, tyle że podobnej w okazji nie wykorzystał Bielecki. Wynik – 15:16 – nie był jednak jakiś specjalnie zły i wydawało się, że w drugiej połowie Polacy mogą się spokojnie poprawić.
Nic z tych rzeczy. Po przerwie szybkie dwie bramki zdobyli Norwegowie i znów odskoczyli na trzy. Polacy potem ich gonili, gonili i gonili, zbliżali się kilkakrotnie na dystans jednego gola, ale ani razu nie zdołali doprowadzić do remisu. Norwegowie świetnie się bronili, umiejętnie uprzykrzając życie naszym rozgrywającym, a Biało-Czerwoni wciąż w defensywie nie prezentowali się tak, jak we wcześniejszych meczach. Gorzej bronili również bramkarze. W końcówce Polacy napierali, jednak Norwegowie prawie się nie mylili, szczególnie w ataku, odpowiadając golem na każdą bramkę zdobywaną przez Polaków. W efekcie podopieczni Michaela Bieglera ponieśli pierwszą porażkę w mistrzostwach. Dość niespodziewaną, ale do żadnej katastrofy jeszcze nie doszło. Polacy wciąż są w grze o półfinał, o medale, przed nimi dwa mecze – z Białorusią oraz z Chorwacją, i wygrywając je swój cel zrealizują.
Na razie spadli jednak na trzecie miejsce w tabeli grupy 1. Pierwsze, z sześcioma punktami na koncie, zajmuje Francja, która wczoraj pokazała niesamowitą siłę, wysoko pokonując Chorwację 32:24 (16:10). Druga, z identycznym dorobkiem, jest Norwegia, trzecia Chorwacja, czwarta Polska (obie z czterema punktami). Pamiętajmy jednak, że „Trójkolorowi" oraz szczypiorniści z Bałkanów rozegrali o jeden mecz więcej.
Polska – Norwegia 28:30 (15:16)
Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski – Karol Bielecki 10, Michał Jurecki 9, Michał Szyba 3, Michał Daszek 2, Kamil Syprzak 2, Krzysztof Lijewski 2, Piotr Chrapkowski 0, Rafał Gliński 0, Maciej Gębala 0, Piotr Grabarczyk 0, Bartosz Konitz 0, Przemysław Krajewski 0, Jakub Łucak 0, Adam Wiśniewski 0.
Norwegia: Espen Christensen, Ole Erevik – Lie Espen Hansen 8, Kent Robin Tonnesen 6, Magnus Jondal 5, Kristian Bjornsen 4, Sander Sagosen 4, Bjarte Myrhol 1, Christian O'Sullivan 1, Harald Reinkind 1, Joakim Hykkerud 0, Magnus Gullerud 0, Erlend Mamelund 0, Thomas Kristenssen 0, Pettr Overby 0.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik"