Już na długo przed rozpoczęciem dzisiejszego meczu było wiadomo, że będzie wyjątkowym widowiskiem. Na trybunach berlińskiej hali zasiadł komplet widzów i choć turniej odbywał się w Niemczech, bardziej widoczni i słyszalni byli fani znad Wisły. Znani i kochani w każdym zakątku siatkarskiego świata, bo potrafiący stworzyć jedyną, niepowtarzalną atmosferę. Stawka była gigantyczna. Przegrany żegnał się z marzeniami o igrzyskach, bo władze światowej federacji ustaliły, że do Brazylii pojedzie tylko jeden zespół - najlepszy. Dwa kolejne, z miejsc 2-3, swej szansy poszukają w maju, w interkontynentalnym turnieju ostatniej szansy.
Presja była zatem niebywała, ciążyła jednym i drugim. Bardziej chyba Polakom, bo są przecież aktualnymi mistrzami świata, od których wymaga się ciągłego wygrywania. W pierwszym secie odcisnęła nieco swe piętno na grze naszego zespołu. Nie można powiedzieć, by nasi spisywali się źle, jednak w kilku ważnych sytuacjach mogli i powinni wybrać inne rozwiązania. A jako że w siatkówce na najwyższym poziomie decydują niuanse, one spowodowały, że partia padła łupem rywali. W drugiej też długo wydawało się, że to Niemcy mogą okazać się lepsi. W końcu Stephane Antiga wprowadził jednak na parkiet Marcina Możdżonka, a ten udowodnił, że w najważniejszych chwilach potrafi postawić blok niczym mur, nie przepuszczający ataków przeciwników. Tak też uczynił i Polacy wrócili do gry.
Niestety, w trzecim secie coś się w naszej ekipie zacięło i partia padła łupem Niemców – łatwo. W kolejnej gospodarze prowadzili już czterema punktami, mieli piłkę meczową, ale Polacy się wybronili, doprowadzając do tie-breaka. A w nim było wszystko, mimo gigantycznego zmęczenia zawodników. Biało-Czerwoni przegrywali 2:4, wygrywali 9:7, a kluczowa akcja miała miejsce przy stanie 11:12. Niemcy mieli piłkę w górze, zaatakowali, już wydawało się, że spadnie ona na parkiet, gdy Paweł Zatorski jakimś cudem ją odbił, za chwilę poprawił Grzegorz Łomasz, a Bartosz Kurek wszystko zakończył skutecznym atakiem. Rywale stanęli nie wierząc w to, co się stało, nasi wyrównali. W dramatycznej końcówce Polacy okazali się minimalnie lepsi, wygrali seta, wygrali mecz i pozostali w grze o Rio.
O awans powalczą w maju w Tokio, razem z siedmioma innymi zespołami. Awans wywalczą cztery ekipy, wśród których musi być jedna azjatycka. Bądźmy szczerzy: dla naszych powinno to być formalnością, choć oczywiście będą musieli postawić kropkę nad i. Dziś pokazali wielkie charaktery, wielki hart ducha i za to im chwała.
Polska – Niemcy 3:2 (20:25, 25:21, 16:25, 28:26, 16:14)
Polska: Bartosz Kurek, Karol Kłos, Mateusz Bieniek, Grzegorz Łomacz, Michał Kubiak, Mateusz Mika, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Dawid Konarski, Fabian Drzyzga, Marcin Możdżonek, Rafał Buszek.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik"