„Taką liczbę na pewno jesteśmy w stanie przyjąć i umożliwić rozpoczęcie nowego życia osobom uciekającym od śmierci" – skomentował czwartkową decyzję Elvinas Jankevičius.
Na razie nie wiadomo, kiedy uchodźcy przybędą na Litwę, ale na pewno kraj będzie musiał przyjąć tych ludzi w ciągu 2 lat.
Jak wyjaśnił Stachańczyk, Polska zaoferowała tysiąc miejsc dla uchodźców, którzy mają być przesiedleni z obozów spoza UE oraz tysiąc dla potrzebujących międzynarodowej ochrony imigrantów, którzy docierają przez Morze Śródziemne do Włoch i Grecji. "Łączna nasza propozycja to 2 tysiące" - powiedział wiceszef polskiego MSW dziennikarzom.
Na czwartkowym nieformalnym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu państwa unijne zadeklarowały w sumie przesiedlenie ponad 20 tysięcy osób z obozów dla uchodźców, znajdujących się poza UE.
Nie udało się jeszcze zebrać wystarczających deklaracji, aby wypełnić podjęte na czerwcowym szczycie zobowiązanie Unii do przejęcia od Włoch i Grecji 40 tysięcy imigrantów. Kilka krajów ma dosłać swoje oferty w najbliższych dniach. Na 20 lipca planowane jest kolejne posiedzenie szefów MSW w tej sprawie.
Liczba uchodźców, jaką gotowa jest przyjąć Polska, jest mniejsza, niż zaproponowała w maju Komisja Europejska. Według pierwotnej propozycji Brukseli do Polski miałoby trafić 2659 imigrantów, przejętych od Włoch i Grecji oraz 962 uchodźców z obozów spoza UE.
W końcu maja Komisja Europejska zaproponowała, by Litwa rozmieściła u siebie 710 uchodźców. Wówczas taką liczbę skrytykowały władze kraju.
Na szczycie Unii pod koniec czerwca przywódcy zdecydowali, że plany rozmieszczenia i przesiedlenia w sumie 60 tysięcy uchodźców nie będą oparte na narzuconych przez KE kwotach, ale na dobrowolnych decyzjach państw UE.
"Spędziliśmy bardzo pracowicie ostatnich kilka tygodni, analizując możliwości naszego systemu - i nie chodzi tylko o możliwości przyjęcia tych ludzi, ale też o to, jak najlepiej stworzyć im drogę integracji w społeczeństwie polskim. Analizowaliśmy względy bezpieczeństwa, rozmawialiśmy z krajami, które już prowadzą tego typu operacje" - relacjonował Stachańczyk, tłumacząc kryteria, na których Polska oparła swoje wyliczenia.
"Upewnialiśmy się w różnego typu strukturach, zajmujących się bezpieczeństwem, jak można wyeliminować zagrożenia, na które niektórzy w tej sprawie wskazują. Mieliśmy też w tyle głowy sytuację na Ukrainie i możliwość jej zmiany" - dodał.
Według wiceministra nie ma gwarancji, czy do Polski faktycznie przybędzie tylu uchodźców, ile miejsc zaoferowano. "Szczególnie w przypadku programu przesiedleń (z obozów spoza UE), który jest dobrowolny, ludzie muszą zgodzić się na przyjazd do Polski" - wskazał.
Poinformował również, że na spotkaniu w Luksemburgu nie próbowano przekonać Polski do zwiększenia swojej propozycji. "Dziś przede wszystkim zbierano oferty. Nie mieliśmy do czynienia z naciskami czy próbami dyskusji" - przyznał.
Plany rozsyłania uchodźców po krajach UE to część nowej strategii polityki imigracyjnej, będącej odpowiedzią na rosnąca falę imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki oraz częste katastrofy statków szmuglujących imigrantów przez Morze Śródziemne.
Kraje południa UE od dawna apelowały do pozostałych o solidarność i wsparcie w rozwiązywaniu problemów imigracji. Według uzgodnionych planów, które mają być wdrażane przez dwa lata, Włosi będą mogli wysłać do innych państw Unii 24 tysiące imigrantów, a Grecy - 16 tysięcy. Chodzi tu o takie osoby, które rzeczywiście potrzebują międzynarodowej ochrony i mają szanse na uzyskanie azylu w UE, czyli o uciekinierów z ogarniętej konfliktem Syrii i z Erytrei.
Aby ułatwić te działania KE zamierza przeznaczyć na nie dodatkowo 240 mln euro, czyli 6 tys. euro na jednego uchodźcę. Na przesiedlenia z obozów uchodźców poza Unią Komisja przeznaczy 53 mln euro.
PAP, ELTA
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.