Przez większą część życia Genowefa Wojciulewicz pracowała na roli. Ciężka to była praca. Ukończyła 7 klas, wówczas to się liczyło. Chciała dalej się kształcić, niestety, zmarł ojciec i ona oraz jej rodzeństwo musiało pomagać matce, przejmując częściowo na siebie obowiązki ojca. O dalszej nauce trzeba było zapomnieć. Gdy wyszła za mąż i doczekała własnych dzieci, jej mąż, Michał powtarzał: nie dojem, ale dzieci będę uczył. Wszystkie latorośle państwa Wojciulewiczów ukończyły polskie szkoły, później studiowały na wyższych uczelniach. Są Polakami z krwi i kości.
Genowefa Wojciulewicz doczekała się 9 wnuków: 4 wnuczek i 5 wnuków. To Iwona, Teresa, Elżbieta, Mirosław, Rafał, Michał, Marek. Jedna wnuczka zginęła tragicznie, zmarł też jeden wnuk. Ma już 6 prawnuków: Roberta, Alberta, Wiktorię, Barbarę, Sebastiana, Kaję.
Przez całe życie pani Genowefa lubiła śpiewać, była osobą gościnną. Te cechy starała się też zaszczepić swym dzieciom. Pomimo dziewięciu krzyżyków na plecach, pamięta wiersze i piosenki z lat szkolnych. Do dziś większą część pracy przy gospodarstwie wykonuje sama: sadzi i piele grzędy, pali w piecu. Cieszy się życiem, dziećmi, które z szacunkiem otaczają swą sędziwą matkę. Niemałą radość sprawiają często odwiedzający ją wnuki, jak też prawnuki, które prababce bajki opowiadają.
Z okazji jubileuszu Genowefy Wojciulewicz dzieci zorganizowały swej matce uroczystość rodzinną w Skojdziszkach. W kawiarni „Alimow" bawiło się aż 90 gości. Grali muzykanci, śpiewano, tańczono, były też gry i zabawy. Wśród wielu życzeń i podziękowań dla Genowefy Wojciulewicz nie mogło zabraknąć słów podzięki od dzieci za wychowanie i możliwość nauki.
Na zakończenie wyrażono nadzieję na ponowne spotkanie uczestników uroczystości, tym razem z okazji 100-lecia Genowefy Wojciulewicz.
Tygodnik Wileńszczyzny
Fot. archiwum