Uroczystość odbywała się w auli szkolnej i zgromadziła nie tylko społeczność gimnazjum i nauczycieli, ale przede wszystkim wzruszonych i dumnych rodziców i dziadków, bo „Wesołe smyki" to najmłodsze pokolenie zespołowej rodzinki pani Jasi.
– Zarówno „Mejszagolanki", jak i „Legenda" skupiają ludzi dorosłych i młodzież, pomyślałam więc, że dobrze byłoby przygotować już młodsze dzieci do występów, oswajać je ze sceną, nauczyć kochać muzykę. Wtedy jest szansa na to, że wyrosną z nich świadomi i dojrzalsi muzycznie członkowie „Legendy" – mówiła kierowniczka mejszagolskich chórów.
Lecą gwiazdy spod smyka
W rolę konferansjerów jubileuszowego koncertu wcieliły się „Smyki" – Amelia Ruskań i Mateusz Adamaitis – z wdziękiem i prawdziwym profesjonalizmem przeprowadzali zebranych przez kolejne punkty programu. Zaczęli od wyjaśnienia skąd pomysł na te smyki...
W pierwszej piosence pt. „Ech muzyka" dzieci wyśpiewały, że „lecą gwiazdy spod smyka, spod smyka zielony kurz". Jeżeli dodać do tego fakt, że kiedyś przygrywała zespołowi na skrzypcach Jana Tamaszunaite, to wiadomo, że chodzi o smyczek, spod którego wypływa czarowna muzyka.
I to chyba tyle, jeżeli chodzi o onomastykę nazwy zespołu. Bo tak naprawdę na wybór nazwy wpłynęły zgoła inne przymioty, mianowicie niespotykana energia i aktywność, gnieżdżące się w dzieciach. Spointowała to Amelia mówiąc, że „smyki" – tak żartobliwie mówi się o szybkich i zwinnych małych dzieciach. A mejszagolskie smyki są w dodatku wesołe i śpiewające!
Zaprosiły wszystkich w muzyczną podróż po swoim dziesięcioletnim repertuarze, część piosenek dedykując mamom, z okazji ich święta.
Pokoleniowa sztafeta
„Wesołym smykiem" jest się do 5. klasy, potem taki „Smyk" staje się „Legendą". Obecna szósta klasa znalazła się pomiędzy jubileuszowymi uroczystościami – nie mogli uczestniczyć w świętowaniu 25. lecia „Legendy", bo byli wówczas w „Smykach", a kiedy nadszedł ich jubileusz, musieli opuścić szeregi zespołu, bo znaleźli się już w 6. klasie. Nie zostali jednak pominięci. Na chwilę znowu stali się „Smykami" i wspólnie wykonali piosenki „Jeden pogodny dzień" i „Dłonie".
– Jestem z was wszystkich bardzo dumna, widzę jak wzrastacie, jak z występu na występ zmieniacie się i rozwijacie. To największa radość obserwować, że ta wasza przygoda ze sceną przekłada się na odpowiednie zachowanie i dojrzałość – dziękowała podopiecznym Jasia Mackiewicz, zaskoczona i wzruszona, kiedy otrzymała bukiet z 21 białych róż – bo tyle jest „Wesołych smyków".
Wesołą interpretację piosenki „Mama wszystko wie" jubileuszowe życzenia złożyli koledzy i koleżanki z „Legendy". Towarzyszył temu sentyment i poczucie upływu czasu, bo tak niedawno sami byli „Smykami", a dziś lata nauki dobiegają końca...
Zupełnie inaczej było z przedszkolakami, którzy trochę z zadartymi do góry głowami przyglądali się starszym kolegom – towarzyszyła im nadzieja, że wkrótce to oni staną się zespołem. Złożyli muzyczne gratulacje, potwierdzając, że potencjał duży w nich drzemie, i pani Jasia może spać spokojnie – muzycznych talentów nie braknie.
Fajnie jest być smykiem
Dyrektor gimnazjum, Alfreda Jankowska, cieszy się, że dzieci i młodzież tak chętnie włączają się w życie szkoły, poprzez udział w zespołach. Docenia też pracę nauczycielki, Jasi Mackiewicz i rodziców, bo bez ich zaangażowania nie byłoby sukcesów.
Wyrazem wdzięczności był okazały, i wyborny w smaku, tort jubileuszowy.
Proboszcz ks. Józef Aszkiełowicz zaopatrzył wszystkich w różańce przywiezione z pielgrzymki, starosta Stefan Orszewski, dyrektor przedszkola Iwona Matwiejko – złożyli gratulacje i potwierdzili, że to, co włoży się w serce dziecka przyniesie właściwe owoce. A ten jubileusz jest najlepszym tego wyrazem. Bo tam, gdzie się śpiewa jest dobro, szacunek i otwartość na drugiego człowieka.
Perfekcyjnie przygotowany scenariusz dozował emocjonalną pożywkę, dlatego jubileuszowy koncert upłynął bardzo szybko, pozostawiając pewien niedosyt. Bo na dzieci, roześmiane, wesołe, można patrzyć i patrzyć, słuchać ich radosnych śpiewów, mądrych tekstów – a to pozwala, choć na moment znaleźć się z dala od codziennych spraw. Potrzebny jest taki „zastrzyk pozytywnego myślenia", dlatego niski ukłon należy się Jasi Mackiewicz za to, że znajduje siły i czas na przygotowanie takich uroczystości. Praca to niełatwa, zwłaszcza jak pod skrzydła nauczycielki trafiają takie malutkie dzieci – i zanim z tych nieoszlifowanych kamieni, zacznie wyłaniać się blask diamentu to trudu trzeba włożyć wiele. Ale efekt jest tego wart. Potwierdzają to i same „Wesołe smyki", które z chęcią przychodzą na próby, i mówią: „Jak dobrze być „Wesołym smykiem"!, a także rodzice, dziadkowie, szczęśliwi, że dzieci rozwijają swoje talenty, uczą się szacunku do siebie nawzajem i do muzyki, spędzają czas wartościowo, i mają możliwość spojrzenia na świat z innej, scenicznej perspektywy.
Niech kolejne jubileusze wyznaczają działalność zespołu, a „Wesołym smykom" nie zabraknie tego figlarnego błysku w oku, dzięki któremu żyje się nam wszystkim trochę radośniej.
"Rota"